Do przestępstwa doszło pod koniec marca ale dopiero teraz sprawa wyszła na jaw – w biały dzień, w samym centrum Warszawy, Jamajczyk dźgnął nożem Polaka. Ciężko ranna ofiara napadu trafiła do szpitala, napastnik po ponad tygodniu poszukiwań został aresztowany.
Według policji, pomiędzy 27-letnim Polakiem a 50-letnim Jamajczykiem jadącym jednym tramwajem, doszło do sprzeczki. Obaj wysiedli na Placu Bankowym. To ścisłe centrum miasta. Dla osób nieznających topografii stolicy – właśnie na Placu Bankowym znajduje się warszawski ratusz – siedziba prezydenta miasta Rafała Trzaskowskiego, zachwycającego się “różnorodnością” i “mulikulturowością”. Na przystanku tramwajowym, dokładnie naprzeciwko siedziby Trzaskowskiego, miało dojść do “szarpaniny”, w trakcie której “obywatel Jamajki” dźgnął Polaka nożem i uciekł. Został zatrzymany po tygodniu poszukiwań. Na wniosek prokuratury decyzją sądu został tymczasowo aresztowany. Grozi mu do 20 lat więzienia, choć znając ogólnoeuropejskie tendencje, może skończyć się na wyroku w zawieszeniu – może nie zapoznał się z miejscowym “kodem kulturowym”, w którym nie mieści się dźganie nożem innych ludzi. Sąd z pewnością weźmie to pod uwagę, żeby samemu nie zostać oskarżonym o “rasizm”. Prokuratura dziwnym trafem nie podała do wiadomości, czy Jamajczyk przebywa w Polsce leganie, czy może należy do kasty “inżynierów i lekarzy”, przybyłych na niemieckie zaproszenie i upychanych teraz po całej Unii. Na policyjnych zdjęciach z zatrzymania, nie wygląda na szczególnie przejętego.
Rafał Trzaskowski chwalący się bezpieczeństwem w stolicy, rzekomo będącym efektem jego prezydentury, nie odniósł się do sprawy. Pozostaje poczekać na uaktywnienie się “aktywiszczy” zapewniających, że nic się nie stało i że napadu nie wolno wiązać z nagłym napływem do Warszawy smagłolicych mieszkańców. “Ubogacenie kulturowe” już się zaczęło.
