Za dwa lata Niemcy z najsilniejszą armią w Europie będą gotowi do wojny. Nie podają tylko, z kim ani na czyim terytorium zamierzają ją stoczyć. Tak czy inaczej – Polska znowu znalazła się w ogromnym niebezpieczeństwie.
Niemcy mówią wprost – będą mieli największą i najlepiej uzbrojoną armię w Europie. Dokładnie to zapowiedział kanclerz Niemiec Friedrich Merz. W ślad za nim minister obrony zapowiedział nie tylko gigantyczne wydatki na zbrojenia, ale i przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej , ponieważ, zgodnie z jego szacunkami, niemiecka armia potrzebuje 50–60 tys. dodatkowego personelu.
Niemcy nie rzucają słów na wiatr. W marcu wszystkie ugrupowania zgodnie przegłosowały de facto – zmianę konstytucji. “Zreformowany” został wpisany do niej „hamulec zadłużenia”, zabraniający zwiększania deficytu budżetowego powyżej 0,35 proc. PKB. Od marca wydatki na wojsko, obronę cywilną, służby i cyberbezpieczeństwo, przekraczające 1 proc. PKB, nie będą podlegać ograniczeniom budżetowym, a na ich sfinansowanie możliwe będzie zaciąganie kredytów. Innymi słowy – na zbrojenia Niemcy będą mogły wydać każde pieniądze. Niemcy już przystępują do produkcji armat zamiast masła – wartość kontraktów zbrojeniowych na nowe czołgi i transportery opancerzone może sięgnąć nawet 25 mld euro. Niemiecki resort obrony zakupi tysiąc czołgów Leopard 2 oraz 2,5 tys. kołowych transporterów opancerzonych Boxer.
Pełną gotowość bojową niemiecka armia osiągnie jak raz w 2029 roku, w dziewięćdziesiątą rocznicę swojej “przyjacielskiej wizyty” w Polsce. Z kim Niemcy zamierzają stoczyć III wojnę światową, jeszcze nie wyjawili. Ponoć z Rosją. Pytanie tylko brzmi, kto tym razem rozwali nam Warszawę: Niemcy w drodze do Moskwy czy Rosjanie w drodze do Berlina.