Morderstwo Georga Floyda nie ma nic wspólnego z zamieszkami na ulicach amerykańskich miast. Za wybuch przemocy odpowiadają akademiccy intelektualiści, którzy chcą zastąpić liberalną demokrację ideologią równości na czele z Afroamerykanami i mniejszościami seksualnymi. Uniwersytecka lewica wmówiła czarnym Amerykanom, że jeśli przed trzema stuleciami byli niewolnikami, to teraz gdy mają równe prawa z białymi, mogą grabić i zniszczyć Amerykę.
– Słynna wojna cywilizacyjna o Amerykę, która zaczęła się w 1968 r. przestała być metaforą. Stała się faktem na płonących i splądrowanych ulicach miast – napisał we francuskim dzienniku „Le Figaro” znany pisarz i redaktor „The American Conservative” Rod Dreher.
Tragiczne zabójstwo Georga Floyda nie było prawdziwą przyczyną wybuchu przemocy. To tylko sygnał do boju o zniszczenie liberalnej demokracji w USA, z tradycyjnym podziałem na prawicę i lewicę. – Wychodząc na płonące ulice, Martin Luter King poczułby się obco – podsumowuje obecną sytuację Dreher.
Winni są lewicowi intelektualiści z akademickich ośrodków USA, którzy zastąpili liberalną demokrację ideologią rasowej równości i praw mniejszości seksualnych. – Wiele lat lansowali ideę, że czarni Amerykanie są ofiarami prześladowań i mają prawo do gniewu. Dlatego dziś Afroamerykanie uznali, że mogą grabić, mordować, i niszczyć amerykańskie miasta – pisze Dreher.
Jak dodaje, według lewaków przeszłość usprawiedliwia wybuch bolszewickiej przemocy, w sytuacji, gdy Afroamerykanie od dawna mają takie same prawa, a więc możliwości edukacji i kariery społecznej, co biała ludność.
Pisarz pyta zarazem o przyszłość Ameryki. – Kiedy burmistrz Minneapolis, który jest centrolewicowcem, poddał tłumowi komendę policji, hołota natychmiast rozgrabiła i spaliła budynek. Tym samym burmistrz wpisał się na długą listę lewicowo liberalnych polityków, którzy rzucili instytucje Ameryki na pastwę niszczycieli praworządności – ocenia Dreher.
Dziś, gdy fala chaosu przetacza się przez kraj, lewicowe media usiłują nadać ton relacjom z destrukcji USA, przedstawiając uczestników pogromów w jasnym świetle „bojowników dobra”. Dla lewicowych tytułów i dziennikarzy „jedynym złym jest Donald Trump”.
Tymczasem, jak komentuje Dreher dla „Le Figaro”: – Postmodernistyczna lewica pluje na wolność słowa i mediów.
Zdaniem pisarza forsowanie lewackiej wizji przyszłości w warunkach pandemii grozi Ameryce lewackim totalitaryzmem. Pisarz przypomina twórczość badaczki nazizmu Hannah Arendt, która przeanalizowała, że Hitler doszedł do władzy, wykorzystując wysokie bezrobocie i poczucie krzywdy Niemców po przegranej I wojnie światowej.
Im jednak więcej kadrów zniszczenia, morderstw i gwałtów popełnianych przez lewackich bojówkarzy transmitują liberalne media, tym szybciej rośnie sympatia Amerykanów do Donalda Trumpa – zauważa Dreher.