Pielęgniarz z kalifornijskiego San Diego zaraził się koronawirusem osiem dni po tym, jak zaszczepił się na Covid-19.
Medyk swoją dawkę preparatu firmy Pfizer otrzymał 18 grudnia, czym nie omieszkał pochwalić się w mediach społecznościowych. Kilka dni później jednak zaczął zdradzać typowe objawy choroby, 26 grudnia wykonał zaś test na obecność koronawirusa. Wynik okazał się pozytywny.
Zdaniem ekspertów taka sytuacja nie powinna jednak dziwić. Zdaniem ekspertów niefortunny pielęgniarz musiał zachorować jeszcze przed wzięciem szczepionki. Miał też za sobą dopiero pierwszą dawkę szczepionki, która daje ok. 50 proc. ochrony. Dlatego niezbędna jest druga dawka, zapewniająca 95 proc. ochrony. Wreszcie trzeba pamiętać o czasie. By w sposób prawidłowy mogła rozwinąć się ochrona przed zakażeniem, potrzebne jest od 10 do 14 dni.