Konserwatywna prasa Ameryki ocenia skutki zwycięstwa kandydata demokratów Joe Bidena w wyborach prezydenckich. To m.in. Antifa w Białym Domu, rozbrojenie Amerykanów i powszechny głód prowadzący do buntu.
Konserwatywny portal American Thinker ocenia, że po ewentualnym zwycięstwie Joe Bidena w listopadowych wyborach prezydenckich natychmiast ustaną uliczne rozruchy. Aktywiści Black LivesMatter, a szczególnie Antify otrzymają bowiem status doradców nowej administracji prezydenckiej.
Ich celem będzie zadanie przeprowadzenia systemowej rewolucji na amerykańskiej, białej prowincji. W tym kryć się ma istota programu politycznego Bidena, ujęta hasłem: „Przywrócenia nadziei i przemian”.
Kluczowym krokiem do opanowania Ameryki przez Partię Demokratyczną, „finansowaną przez mętnych lewicowych miliarderów” będzie rozbrojenie białej ludności. Nowy prezydent przeprowadzi przez Kongres prawo podatkowe uderzające w producentów i sprzedawców broni na wewnętrznym rynku.
Wprowadzeniu nowych rozwiązań fiskalnych ma towarzyszyć akcja zastraszania właścicieli sklepów z bronią. Przedsmakiem były obecne rozruchy, w czasie których nocne bandy rabusiów nachodziły domy właścicieli, żądając oddania uzbrojenia.
Zniszczenie tego segmentu gospodarki nie wystarczy, ponieważ w rękach Amerykanów jest od 500 mln do 700 mln sztuk broni palnej. Dlatego kolejnym krokiem będzie zorganizowanie społecznego ruchu konfiskaty broni w prywatnych domach.
„Doradcy Białego Domu” z BLM i Antify zostaną mianowani komisarzami w poszczególnych stanach, po to, aby stworzyć specjalne grupy obywatelskie konfiskujące broń. Będzie je wspierać oddana pod komendę lewicy policja i gwardia narodowa, zmobilizowana we wszystkich 50 stanach.
Wszystko zakończy się powszechnym głodem. Jak przypomina American Thinker, USA przetrwały epidemię koronawirusa tylko dzięki ofiarnej pracy kierowców TIR-ów. Tyle że każdy z nich „wozi w kabinie pistolet automatyczny lub karabin”. Jeśli zostaną rozbrojeni, odmówią zaopatrywania handlu i ludności. Wtedy Amerykę czeka powszechny głód, który doprowadzi do buntu białej prowincji. Miliony obywateli USA ruszą na Nowy York i Waszyngton. Rady nie da im nawet zmobilizowana przez Bidena armia.