Ordynator oddziału zakaźnego szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej dr Zbigniew Martyka uważa, że wprowadzane w wielu krajach restrykcje sanitarne nie mają znaczenia w walce z koronawirusem. Swoje twierdzenie opiera na wynikach analizy danych, dotyczących wyników walki z pandemią w różnych regionach świata.
Wynika z nich, że np. w USA, mimo wprowadzenia ostrych rygorów sanitarnych w niektórych stanach, liczba zgonów była tam często wyższa, niż w regionach, gdzie ich nie zastosowano. Podobnie dzieje się w Europie.
– Ja miałem taką publikację, gdzie były opisywane przypadki nadmiernych zgonów z powodu chorób sercowo-naczyniowych na Florydzie – zaczął dr Martyka.
– To było w Lancecie opisane, prestiżowym czasopiśmie medycznym, i to dotyczyło lat 70. w USA. Zastanawiali się naukowcy, co takiego jest na Florydzie, że ludzie tam umierają na serce częściej niż w innych stanach – mówi ordynator oddziału zakaźnego.
– Po badaniach znaleziono ten czynnik, który następnie wyeliminowano i okazało się, że po czterech latach liczba zgonów z powodów sercowo-naczyniowych spadła o 50 procent. Pytanie które się rodzi w przypadku koronawirusa to dlaczego w niektórych regionach są masowe zgony, a w innych nie wzrosła liczba zgonów? – podkreśla.
Największą liczbę zgonów w związku z pandemią odnotowano w 12 państwach Europy Zachodniej; w Europie Wschodniej i Południowo-Wschodniej znajduje się 11 z 12 państw o najmniejszej śmiertelności. Podobne związki terytorialne ze śmiertelnością koronawirusa występują w USA: 9 z 10 stanów o największej śmiertelności zlokalizowanych jest na wschodzie Stanów Zjednoczonych a 9 z 10 z najmniejszą liczbą zgonów – w północno-zachodniej ich części.
Tego typu obserwacje potwierdzają teorię dr. Martyki o zależności między terytorium, na którym wirus działa a jego śmiertelnością. W dociekaniach nad wspomnianymi zależnościami skorzystał dr. Martyka ze swojej pracy doktorskiej i tekstu, publikowanego w prestiżowym magazynie medycznym Lancet.
Dotyczył on nadmiernej liczby zgonów na Florydzie, w latach 70-tych, których przyczyną były choroby sercowo-naczyniowe. Przeprowadzone wtedy badania doprowadziły naukowców do wykrycia czynnika, którego eliminacja obniżyła liczbę tego typu zgonów aż o 50 proc. Analogicznie do tamtego przypadku, według dr. Martyki, jeśli zidentyfikuje się czynnik, bądź czynniki, które łącząc się z infekcją koronawirusową, uśmiercają chorego, będzie można je wyeliminować i uratować pacjentów.
Na ich poszukiwaniu, zdaniem doktora, powinni się obecnie skupić naukowcy zajmujący się COVID 19.
– Gdybyśmy się skupili na badaniach, na poszukiwaniu tych czynników, to poprzez ich wyeliminowanie moglibyśmy zmniejszyć śmiertelność. Jeżeli występuje czynnik X, który w połączeniu z koronawirusem powoduje tak dużą śmiertelność, to jeżeli wyeliminujemy ten czynnik to nie będzie tej śmiertelności – podsumowuje dr Martyka.