Na razie nie wiadomo, kto zagra główne role, ani czy Wokulski zostanie “starym dziadem” pragnącym patriarchalnie skrępować młodą feministkę Izabelę, której inni faceci nie pozwalają zostać Ochockim, ale jeśli film ma spełniać wymogi współczesnego kina to nikogo chyba taka ekranizacja nie zdziwi.
Co by nie powiedzieć o PRL, jeśli chodzi o produkcję filmową, w słusznie minionej epoce zdarzały się filmy wybitne, w których w dodatku cenzura przepuszczała to, czego dziś nie przepuści poprawność polityczna. To przypadek “Lalki” Bolesława Prusa.
Ekranizacje “Lalki” były dwie. W 1968 roku ekranizacja w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa z Mariuszem Dmochowskim jako Wokulskim, Tadeuszem Fijewskim jako Ignacym Rzeckim i obciśniętą niesamowicie ciasnymi sukienkami, uwydatniającymi biust Beatą Tyszkiewicz jako Izabelą Łęcką. Serial w reżyserii Ryszarda Bera z Jerzym Kamasem, Bronisławem Pawlikiem i Małgorzatą Braunek w rolach głównych na małych ekranach zadebiutował 17 września 1978 roku, a pokolenie 40+ do dziś spiera się, która Izabela była lepsza. I jak przystało na super-produkcję serialowa “Lalka” dorobiła się nawet własnej “klątwy”, polegającej na tym, że cała trójka odtwórców głównych ról zmarła na raka (co prawda w długo po ekranizacji, ale zawsze). Niestety, dla współczesnych nastolatków zarówno książka, jak i obie ekranizacje, to straszne nudy (a Izabela stała się raz nawet maturalnym przekleństwem za sprawą komisji układającej pytania i kiepsko znającej książkę).
W ostatnim czasie producenci i reżyserzy odeszli od stuprocentowo skutecznego przepisu na zapełnienie sal kinowych (i kas) pomysłu na filmy w postaci ekranizacji lektur szkolnych i zabrali się za nowe wersje klasyków, oczywiście nakręcone zgodnie ze współczesną “cenzurą”, czyli poprawnością polityczną. Tak powstała nowa ekranizacja “Chłopów”, zgodnie z którą wiotka jak trzcinka Jagna nie ma za wiele wspólnego z tą z książki czy “Akademia Pana Kleksa” (Brzechwa pewnie by z trudem rozpoznał w niej swoją książkę). Tak samo zapewne, jak zdziwiłby się Tadeusz Dołęga-Mostowicz, gdyby obejrzał “Znachora” wytworzonego przez Netflixa.
Na fali trendu dorabiania kolejnych części kultowych produkcji, za wyreżyserowanie nowej wersji “Lalki” zabiera się Maciej Kawalski. Producent nowej “Lalki” Radosław Drabik zapewnia, że jego dzieło – będzie wspaniałą adaptacją, a dla tych, którzy jeszcze jej nie czytali, mocną zachętą do lektury. Przede wszystkim będzie to jednak znakomita rozrywka i filmowe wydarzenie. A przynajmniej takie ma marzenie. Z marzeniami różnie bywa, zwłaszcza, że dzieło Prusa i sam autor jest obecnie atakowane za – a jakże – antysemityzm. Odpowiednie media już rozważają, czy nowa ekranizacja “renomę niesprawiedliwie potraktowanej przez czytelników Izabeli Łęckiej”, co samo w sobie jest dość ciekawym spostrzeżeniem, bo czytelnicy wyrobili sobie opinię o Izabeli na podstawie książki, więc nie ich wina, że była postacią, jaką była. Co “nowocześniejsze” autorki już robią sobie nadzieje na to, że nowa adaptacja nie będzie tak bardzo stawać po stronie “starego dziada z obsesjami” (to czterdziestopięcioletnim w momencie rozpoczęcia powieści Wokulskimi) niż “młodej – co prawda problematycznej – dziewczyny (to o Izabeli Łęckiej). Na razie nie wiadomo, kto zagra główne role, ani czy Wokulski zostanie “starym dziadem” pragnącym patriarchalnie skrępować młodą feministkę Izabelę, której inni faceci nie pozwalają zostać Ochockim, ale jeśli film ma spełniać wymogi współczesnego kina to nikogo chyba taka ekranizacja nie zdziwi.