Amerykańskie władze przypuszczają, że zabójczy wirus ma sztuczne pochodzenie, wskazując na ucieczkę z chińskiego laboratorium.
Tematem numer jeden w USA jest zagadka pochodzenia koronawirusa. Waszyngton wskazuje na materiał telewizji Shenzehn News, w którym chiński biolog łowi nietoperze w jaskiniach nieopodal przyszłego epicentrum zarazy, miasta Wuhan.
Odławianie niewielkich ssaków, gadów i płazów do celów badawczych nie jest niczym nadzwyczajnym, gdyby nie osoba myśliwego. Był nim czołowy specjalista wuhańskiego centrum wirusologii TianJunhua.
W wywiadzie dla „Wuhan Evening News” biolog przyznał, że w latach 2012-2017 udało mu się wyodrębnić 2,5 tys. wirusów, których nosicielami były nietoperze, węże, kleszcze, osy i szczury. Junhua oświadczył: „wykonuję niebezpieczną pracę w imię wzmocnienia niewidocznej linii obrony Chin”, co wskazuje na militarny charakter badań.
Wg amerykańskiego Departamentu Stanu, prawdopodobieństwo sztucznego wyhodowania i ucieczki wirusa z laboratorium jest wysokie. Placówka w Wuhan znajduje się niedaleko spożywczego rynku, na którym handlowano nietoperzami i wężami do celów kulinarnych.
Władze amerykańskie wyraziły zaniepokojenie wysokim statusem instytutu posiadającego najwyższy certyfikat bezpieczeństwa BSL-4, co wskazuje na pracę najbardziej groźnymi materiałami biologicznymi i genetycznymi.
Równie symptomatyczne było włączenie Junhua do ścisłego sztabu zwalczania epidemii. Zdaniem „The Washington Times” bardzo prawdopodobnym scenariuszem wybuchu epidemii było zarażenie pracowników laboratorium, którzy przenieśli wirusa za zewnątrz. Równie prawdopodobne było zakażanie członków ekip w jaskiniach podczas odławiania nietoperzy.
Kropkę nad „i” stawiają mikrobiolodzy amerykańskiego Uniwersytetu Rutgersa (Instytut Waksmana), którzy potwierdzili, że COVID19 jest identyczny z wirusami nietoperzy w 96,2 proc.