Jak przyznały władze w Sztokholmie, sytuacja epidemiczna jest bardzo zła. Od tygodnia liczba zgonów rośnie tak szybko, że Szwecja wyprzedza Włochy. Uczeni apelują do polityków: natychmiast zmieńcie podejście do epidemii.
Tak źle jeszcze nie było – alarmuje szwedzka gazeta „Dagens Nyheter”. Z powodu zakażenia nowym wirusem wskaźnik dziennych zgonów sięgnął już 10,2 przypadków na milion mieszkańców.
Tymczasem w Danii wynosi 2,9; w sąsiedniej Norwegii 2,0, a w Finlandii 0,7. Nawet w dotychczasowym centrum epidemicznym kontynentu, we Włoszech, krzywa spadła do 9,2 przypadków śmiertelnych na dobę.
Dlatego 22 szwedzkich uczonych zaapelowało do rządu: skoro biurokraci nie mają ani talentu, ani tym bardziej wyobraźni, teraz wy politycy musicie podjąć radykalne i pilne działania.
Jak oceniają media, strategia postępowania „pod prąd” w walce z epidemią okazała się tragiczną lekkomyślnością. Pytają, dlaczego dyrektor departamentu zdrowia publicznego nie wsłuchał się rekomendacje szwedzkich naukowców i lekarzy?
Już w styczniu medyczny periodyk „The Lancet” prognozował: centra migracji, takie jak Sztokholm, powiązane z Chinami siatką połączeń, staną się ogniskami zarazy. Tymczasem Johan Carlson uparcie twierdził: obecne okoliczności wskazują, że koronawirus Szwedom nie zagraża. Co więcej, departament zdrowia czterokrotnie publikował komunikaty, z których wynikało, że liczba zarażeń nie tylko nie wzrasta, ale nawet maleje.
Było tak spokojnie, że nie wprowadzono nawet obowiązku kwarantanny. Wszystkim powracającym z włoskich Alp rekomendowano spokojny powrót do domów i normalny tryb życia.
Tymczasem dziś Szwecja nie ma skutecznej strategii powstrzymania epidemii. W najgorszym położeniu znajdują się pensjonariusze domów spokojnej starości. W samym Sztokholmie infekcji uległa ponad połowa placówek. 20 proc. personelu ma pozytywny wynik testu na obecność COVID19.
Kraj wszedł na włoską ścieżkę, dlatego uczeni wzywają: politycy muszą się wreszcie wsłuchać w nasze rekomendacje, które od lutego bezużytecznie leżą w szufladach urzędników.