– Projekt europejski był i pozostaje iluzją. Jest bajką Disneya schwytaną w sieci zawiłości prawnych. To nieudana federacja rozdarta walką o władzę, próżnością biurokracji i obawami przed wolnością państw członkowskich — analizuje brytyjski dziennik.
O takiej diagnozie świadczą codzienne fakty. Emmanuel Macron wykorzystuje UE jako narzędzie wyborcze, a Berlin do osiągnięcia kontynentalnej dominacji. Stosunki między Brukselą i krajami Europy Środkowej toczy spór o łamanie prawa. Zjednoczona Europa nie ma wspólnego stanowiska w tak poważnych kwestiach, jak Rosja i Chiny.
Mimo wyraźnego kryzysu trwa zachwyt elit nad moralną wyższością Unii, która stała się obowiązującym dogmatem. Tymczasem, zamiast rozwiązywać egzystencjalne problemy, Bruksela koncentruje się na kosmetycznych rozwiązaniach.
– Unia Europejska ze swoją biurokratyczną obsesją deformującą rzeczywistość, próbuje zaprzeczać, że próba utworzenia supermocarstwa była błędem. Wywołała w ten sposób kryzys, który zagraża jej istnieniu, ale nadal nie umie zrozumieć współczesności.
Po pierwsze ekonomia. Model aktywnej interwencji w gospodarkę powoduje spowolnienie gospodarcze, skazując Unię na upadek. Po drugie globalne aspiracje. W ostatnich latach UE była w stanie działać globalnie, opierając się na militarnej sile Ameryki. Dzisiaj Europa odsuwa się od swojego transatlantyckiego partnera, ignorując apele USA o wspólną walki z chińskim zagrożeniem. Po trzecie lekcja pandemii Covid-19 wykazała, że państwa narodowe skutecznie zakwestionowały roszczenia UE do roli strażnika porządku opartego na brukselskich zasadach.
Strategiczne błędy podkopują globalne aspiracje i unijną reputację. Tymczasem Bruksela najprawdopodobniej nigdy nie zgodzi się na nowy, skuteczniejszy format Zjednoczonej Europy, który zapewni jej przetrwanie.
– Świat się zmienia, idąc do przodu, a atrakcyjność UE oparta na niezwyciężoności ideologii zanika. Efektem nie będzie rozpad, ale zgnuśnienie – komentuje „The Telegraph”.
Z DESZCZU POD RYNNĘ.