Sekretarz stanu USA Mike Pompeo oskarżył o publikację kłamstw byłego doradcę Donalda Trumpa do spraw bezpieczeństwa narodowego. Natomiast departament sprawiedliwości wysunął wobec Johna Boltona zarzut ujawnienia tajemnicy państwowej, czyli zdrady stanu.
W USA rozpętał się skandal związany z publikacją wspomnień Johna Boltona, pt. „Pokój, w którym to się wydarzyło. Pamiętniki Białego Domu”. Książka zawiera szczegóły współpracy byłego doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego z prezydentem Donaldem Trumpem.
Jak informują światowe agencje: „Sekretarz stanu Mike Pompeo oskarżył autora o opublikowanie bezczelnych kłamstw i zdradę”. Sekretarz stanu powiedział: „Nie czytałem książki, jednak sadząc z prasowych fragmentów, John Bolton zajmuje się rozpowszechnianiem nieprawdy, półprawdy i bezczelnych kłamstw”.
Jak dodał Pompeo: „To tragiczne, a zarazem niebezpieczne. Bolton odgrywa ostatnią rolę publiczną, w której obsadził się jako zdrajca, który naraża Amerykę na niebezpieczeństwo, łamiąc swoje święte zobowiązania wobec narodu”.
Wcześniej na temat książki byłego urzędnika wypowiedział się Donald Trump. W wywiadzie udzielonym „The Wall Street Journal”, prezydent USA podważył wiarygodność pamiętników, odnosząc się do fragmentu poświęconego przygotowaniom do szczytu z Kim Dzong Unem.
Wg autora sekretarz stanu miał się niepochlebnie wyrazić o Trumpie. „Wątpię, mam bardzo dobre relacje z Pompeo” – skomentował prezydent w „The Wall Street Journal”.
Tymczasem Departament Stanu USA wysunął wobec Boltona zarzut „złamania tajemnicy państwowej, do której zachowania, jako doradca prezydenta był zobowiązany”. Na tej podstawie departament z urzędu skierował wniosek o sądowe ściganie Boltona.
Natomiast krytycy zarzucają Donaldowi Trumpowi, że w ten sposób chce zablokować publikację niewygodnej dla siebie książki. Jak przypominają media, Bolton przedstawia Biały Dom, jako siedlisko intryg personalnych. Zarzuca prezydentowi, że zbyt często zmienia swoje zdanie o doradcach i „widzi spisek za drzwiami każdego gabinetu rezydencji”.
Ponadto autor twierdzi, że Trump „nie umie zorganizować współpracy w Białym Domu, nie mówiąc o ogromnej administracji federalnej”.