Na mocy nowego prawa uchwalonego w Pekinie, policja Hongkongu masowo aresztuje przeciwników komunistycznych Chin. Demonstranci nadal wychodzą na ulice metropolii, trzymając w rękach hasła z prośbami o amerykańską pomoc.
– Policja masowo aresztuje uczestników demonstracji sprzeciwu wobec łamania przez Chiny autonomicznych praw Hongkongu – informuje BBC. Brytyjska stacja dodaje, że jest to skutek przyjęcia ustawy o bezpieczeństwie narzuconej przez Pekin. Zgodnie z nowym prawem policja Hongkongu może represjonować obywateli na podstawie chińskiego prawa karnego.
Jak przypomina BBC, z dniem 1 lipca chiński parlament przyjął ustawę „O zmianie systemu prawnego Hongkongu”, która przewiduje dożywotnie więzienie za przestępstwa zagrażające bezpieczeństwu autonomicznej enklawy.
Ustawę, którą ze skutkiem natychmiastowego działania podpisał chiński przywódca Xi Jinping, zachodnie media nazwały końcem demokratycznego Hongkongu. Niemniej jednak na ulicach metropolii pojawiły się tysiące demonstrantów, których policja usiłuje spacyfikować gazem łzawiącym.
Na podstawie chińskiej ustawy, która pozwala ograniczać prawa i swobody obywatelskie, siły porządku aresztowały dziesiątki aktywistów. Demonstranci sprzeciwiają się łamaniu warunków umowy, pod jakimi Wielka Brytania zgodziła się przekazać enklawę Pekinowi.
Chińskie represje potępiły już USA, Australia i Europa. Tymczasem zależny od Chin rząd Hongkongu nazwał ustawę „kolejnym, ważnym krokiem na drodze zjednoczenia byłej kolonii brytyjskiej z chińską macierzą”.
BBC podkreśla, że policja ze szczególną zaciekłością wyłapuje demonstrantów trzymających w rękach plakaty wzywające na pomoc USA. Obrońcy demokracji zwracają się w ten sposób osobiście do Donalda Trumpa z błaganiem o ratunek.
Prezydent USA ostrzegł wcześniej Pekin przed łamaniem wolności Hongkongu zagwarantowanym w chińsko-brytyjskiej umowie. W innym przypadku Donald Trump zagroził Xi Jinpingowi wprowadzeniem kolejnych sankcji ekonomicznych i politycznych.