Wartość Sikorskiego w kategoriach dostarczania cennych informacji jest obecnie raczej nikła, podobnie jego wpływ na linię polityczną rządu. Natomiast wartość propagandowa jest nadal wysoka. W czasach zbrojnej konfrontacji „były minister obrony, były minister spraw zagranicznych” brzmi dumnie i daje pieczęć wiarygodności. Może nieco zmurszałą, ale zawsze.
Rozmowa z dr. Rafałem Brzeskim, specjalistą ds. terroryzmu i tematyki budowania agentury wpływu.
Radek Sikorski jako minister spraw zagranicznych w rządzie Tuska to…
człowiek stojący na rozdrożu. Musi rozstrzygnąć, którą stronę wybrać w geopolitycznym planie Rosji i Niemiec zbudowania wspólnie zarządzanej przestrzeni od Władywostoku po Lizbonę. Wizję tę analizowano i omawiano od dawna w zaciszu gabinetów europejskiej elity władzy. Publicznie przedstawił ją Władimir Putin kilka miesięcy po dniu, kiedy w zamachu pod Smoleńskiem zginęli przeciwnicy wizji nowego porządku świata, który miał zapanować po zdegradowaniu Stanów Zjednoczonych i wygnaniu Amerykanów z Europy. Donald Tusk wybrał Niemcy. Sikorski skreślił z listy supermocarstw USA i wybrał Rosję. Być może w przekonaniu, że łączy swą karierę z najsilniejszym. Swemu wyborowi podporządkował politykę zagraniczną państwa. Polska miała mu służyć jako szton w grze o własne interesy.
Czy znane są w dyplomacji przypadki, by w naradzie dyplomatów danego państwa brał udział szef dyplomacji innego kraju i dawał tym dyplomatom wykład?
Nigdy się z takim przypadkiem nie spotkałem. Rządowa „Rossijskaja Gazeta” pisała, że trudno wyobrazić sobie coś takiego. Inne rosyjskie media uznały, że było to wydarzenie bez precedensu. Gościnny wykład szefa dyplomacji jednego kraju na akademii dyplomatycznej innego państwa to czasem punkt programu wizyty oficjalnej, ale nie udział w naradzie ambasadorów, którą zwołuje się dla omówienia najważniejszych elementów polityki zagranicznej. Zazwyczaj takie odprawy są poufne. Można przypuszczać, że w tym przypadku motywem decyzji Sikorskiego, podjętej pięć miesięcy po zamachu smoleńskim, była chęć zademonstrowania personelowi MSZ, że wróciło stare i należy wybić sobie z głowy myśli o niezależności i suwerenności.
Jak pokazały „taśmy kelnerów”, Radek Sikorski, chociaż jest mężem amerykańskiej Żydówki, chyba nie lubi
Ameryki…
Krótkim wpisem na Twitterze „Thank you, USA” po eksplozjach niszczących gazociągi Nord Stream Sikorski spalił mosty i nawet żona z całą familią już mu nie pomoże.
Sikorski najpierw przyznał, że Putin proponował Tuskowi rozbiór Ukrainy, w marcu 2022 r., że premier Viktor Orbán dogadał się z Putinem w kwestii rozbioru Ukrainy, sugerując udział Polski w tym „dealu”, a w styczniu 2023, że taki scenariusz brał pod uwagę rząd PiS. O czym świadczą takie wypowiedzi?
Świadczą o tym, że konsekwentnie kroczy drogą raz dokonanego wyboru. To tak jak z werbunkiem agenta. Jeśli raz podpisze zobowiązanie do współpracy albo weźmie honorarium i podpisze pokwitowanie, to już nie ma odwrotu. Musi słuchać oficera prowadzącego i wykazywać się pracowitością. Zwłaszcza w kontaktach z Moskwą, która ma swoje sposoby na krnąbrnych i leniwych. Wartość Sikorskiego w kategoriach dostarczania cennych informacji jest obecnie raczej nikła, podobnie jego wpływ na linię polityczną rządu. Natomiast wartość propagandowa jest nadal wysoka. W czasach zbrojnej konfrontacji „były minister obrony, były minister spraw zagranicznych” brzmi dumnie i daje pieczęć wiarygodności. Może nieco zmurszałą, ale zawsze.
Cały wywiad, a w nim odpowiedzi na pytania, o czym świadczą wypowiedzi Sikorskiego o rzekomym rozbiorze Ukrainy, dlaczego unika on ujawnienia, na czym polegały “konsultacje”, za które brał wynagrodzenie i czy Sikorski mówi to, co myśli Platforma, tylko w “Warszawskiej Gazecie” i na stronie www.warszawskagazeta.pl
Kto płaci na tego się stawia.
R. Sikorski postawil na Rosję .
A polityczne ćwierćgłowki z
PiS postawiły na śmiertelnych
wrogów Polski – bezczelnych Ukrafaszystów .
Relacje Polski z Ukrainą bezbłędnie określa wiersz
A. Mickiewicza – ” Chłop i żmija “
Radek jest pożo .sie wie .