Kilka tysięcy Białorusinów utworzyło w Mińsku łańcuch solidarności w miejscu śmierci jednego z demonstrantów. Pod wpływem oporu obywateli Aleksander Łukaszenko idzie na ustępstwa.
– W Mińsku trwają wielotysięczne demonstracje oporu przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki –informuje agencja Newsru.com. Kilka tysięcy osób utworzyło łańcuch solidarności na pl. Puszkina. Jest to miejsce śmierci demonstranta zabitego przez jednostki specjalne milicji. Miejsce protestu tonie w kwiatach.
Kolejne tysiące ubranych na biało ludzi stanęło wokół wejść do stacji metro, przed którymi milicja biła wysiadających pasażerów. Łańcuch miał pięć kilometrów długości, informują białoruskie portale.
Powszechnego wsparcia demonstrantom udzielają kierowcy, którzy głośnym trąbieniem przyłączają się do protestów. Pomiędzy łańcuchami jeżdżą motocykliści z biało-czerwono-białymi flagami narodowymi Białorusi, przekazała z kolei rosyjska agencja Interfaks.
Tymczasem Łukaszenka ugina się przed obywatelskim oporem i wykonuje gest pod adresem społeczeństwa. Członkini izby wyższej fasadowego parlamentu wystąpiła w imieniu dyktatora z oświadczeniem.
Senator Natalia Koczanowa powiedziała w środkach masowego przekazu: – Prezydent usłyszał opinię kolektywów pracowniczych i polecił wyjaśnić wszystkie przypadki zatrzymań, które miały miejsce w poprzednich dniach. Trwają intensywne prace w tym kierunku.
Także minister spraw wewnętrznych publicznie przeprosił za brutalne działania podległych sobie jednostek. – Biorę odpowiedzialność za obrażenia „przypadkowych” uczestników demonstracji, którzy ucierpieli podczas akcji milicyjnych – powiedział Jurij Karajew.
– Powinniśmy szybciej zwalniać zatrzymanych i już zaczęliśmy tak robić – zadeklarował urzędnik. Jak informują media, w czasie białoruskich protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich, milicja i wojska wewnętrzne zatrzymały ok. 7 tys. przeciwników reżimu. Wielu przetrzymywanych zostało pobitych lub było torturowanych.