– No, i doigrałem się. Gadało się, że Unia Europejska musi być zniszczona – to trzeba się liczyć, że Unia Europejska uzna, że to JA powinienem zostać zniszczony! Organ “antykorupcyjny” Unii, tzw. OLAF, spokojnie prowadził śledztwo w mojej sprawie – i właśnie doszedł do wniosku, że źle zatrudniałem swoich asystentów – napisał były europoseł Janusz Korwin- Mikke na Facebooku.
Wpis dotyczy zakończonej właśnie sprawy europosłów, wybranych z list Kongresu Nowej Prawicy w 2014 r. Toczyła się ona przez trzy lata, przed europejskim urzędem ds. zwalczania nadużyć finansowych.
Zakończyła się nałożeniem na partię Korwina – Mikke kary, w wysokości pół miliona euro. Piszący o tym portal nczas.com przypomniał tekst Radosława Grucy poświęcony tej sprawie, opublikowany trzy lata temu w dzienniku Fakt.
Autor pisał, że nieprawidłowości polegać miały na “zatrudnianiu znajomych i członków rodzin, jako tzw. asystentów akredytowanych”, którzy nigdy nie pracowali zgodnie z obowiązującymi wytycznymi PE.
Sam poseł Korwin -Mikke pisze o tym na FB:
– Jedni pracowali w Warszawie, choć powinni być w Katowicach, inni w Katowicach zamiast w Brukseli. Nie, nikt nie oszukiwał na żadnych przejazdach – ale wiadomo, że doradca klienta musi być w miejscu, gdzie przebywa klient, a nie doradzać np. przez Sieć lub telefon. Jeszcze inni asystenci startowali potem w wyborach, więc ich zarobki mogły im pomóc osiągnąć lepszy wynik. Itd. itp.
Portal nczs.com sugeruje, że tego typu praktyki stosowane są dość powszechnie a kary – jedynie wobec tych, którzy są eurosceptykami. Polityk Konfederacji jest optymistą, ponieważ już ma za sobą sprawę, którą z UE wygrał. Zapowiedział, że będzie się od decyzji OLAF-u odwoływał.
– Tak więc: okazuje się, że z Unią nie ma żartów. Z terrorystami sobie poradzić nie potrafi – ale Korwin-Mikkemu spróbuje dać radę! Zobaczymy! – zakończył poseł swój Facebookowy wpis.
Źródło:nczas.com