Pewna Amerykanka która przebywała na Alasce postanowiła skorzystać z toalety. Nie miała pojęcia, że właśnie w tym miejscu może zostać zaatakowana przez niedźwiedzia.
Jak donosi agencja AP, kobieta która nocowała z bliskimi w namiocie, wyszła do oddalonej o 45 metrów toalety. Gdy usiadła na ubikacji poczuła ugryzienie.
– Jak tylko usiadłam, coś ugryzło mnie w tyłek. Podskoczyłam i krzyknęłam – opisała zdarzenie w rozmowie z AP Shannon Stevens.
Krzyk kobiety usłyszał jej brat, który szybko ruszył z pomocą. Jak pisze AP, kobieta początkowo myślała że została ugryziona przez wiewiórkę. Erik postanowił jednak zajrzeć do wychodka z latarką.
– Podniosłem deskę sedesową, a tam był tylko pysk niedźwiedzia, na wysokości deski. Patrzył przez otwór w górę, prosto na mnie – opisał mężczyzna.
Po powrocie do namiotu, okazało się, że rana po ugryzieniu nie jest groźna.
Następnego dnia rodzina znalazła ślady niedźwiedzia na śniegu. Zwierzę musiało samo oddalić się z tego miejsca.
Źródło: o2.pl