Jana Shostak to młoda białoruska aktywistka, mieszkająca od lat w Polsce. Zrobiło się o niej głośno, kiedy w specyficzny sposób zabrała głos podczas konferencji prasowej Roberta Biedronia poświęconej Białorusi. Shostak głośno krzyczała, co miało wyrażać sprzeciw wobec porządków zaprowadzonych przez Aleksandra Łukaszenkę.
Zapamiętano jednak nie tyle jej krzyk, ile fakt, że Shostak nie miała na sobie… biustonosza. Po czym Lewica pokłóciła się na temat jej piersi.
– Chodzę bez stanika od dawna, czuję się z tym dobrze i nie zamierzam tego zmieniać – mówi teraz w rozmowie z Interią działaczka.
– Każdy ma prawo do wolności, pod względem ekonomicznym, społecznym, duchowym. Dlaczego Robert Lewandowski nie musi nosić stanika, a ja muszę? Jest to pewnego rodzaju hipokryzja – dodała.
Źródło: Interia