Polską politykę elektryzuje sprawa wycieku rządowych e-maili. Wicepremier ds. bezpieczeństwa, Jarosław Kaczyński winą za całą sytuację obarczył atak „przeprowadzony z terenu Federacji Rosyjskiej”. Pojawiają się jednak inne sugestie…
– Po zapoznaniu się z informacjami przedstawionymi mi przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służbę Kontrwywiadu Wojskowego informuję, że najważniejsi polscy urzędnicy, ministrowie, posłowie różnych opcji politycznych byli przedmiotem ataku cybernetycznego – pisze Kaczyński w swoim oświadczeniu.
– Analiza naszych służb oraz służb specjalnych naszych sojuszników pozwala na jednoznaczne stwierdzenie, że atak cybernetyczny został przeprowadzony z terenu Federacji Rosyjskiej. Jego skala i zasięg są szerokie – dodaje.
– Apeluję do wszystkich o rozwagę i nie wpisywanie się w scenariusz operacji zaplanowanej przeciwko polskim urzędnikom i politykom różnych opcji, której jednym z głównych celów jest uderzenie w polskie społeczeństwo i destabilizacja naszego kraju – apeluje Kaczyński.
“Gazeta Wyborcza” sugeruje jednak, że prawda jest o wiele bardziej prozaiczna. I przy okazji banalna.
– Wątek “rosyjskiego ataku” całkowicie upada. To wewnętrzna sprawa środowiska Dworczyka. Do ustalenia są motywacje osoby, która ujawnia te maile. Najprawdopodobniej doszło do jakiegoś konfliktu, niekoniecznie na tle politycznym – pisze „Gazeta Wyborcza”.