Donald Tusk opublikował 7 kwietnia na Twitterze „apel” do Niemców:
„The Germans have said multiple times that they will never stand against Russia because of the guilty conscience that they have about WW2. Today though, shouldn’t the memory of the Nazi genocide make you take the lead in helping Ukraine? This is your political & moral obligation”.
Niemcy wielokrotnie powtarzali, że nigdy nie wystąpią przeciwko Rosji z powodu poczucia winy, jakie mają po II wojnie światowej. Czy dziś pamięć o nazistowskim ludobójstwie nie powinna sprawić, że staniecie na czele pomocy Ukrainie? To jest wasz polityczny i moralny obowiązek.
Na pierwszy rzut oka wszystko jest OK, a skrajnie naiwnym zwolennikom Tuska „europejczyka” i „praworządnej Polski” taki „odważny” wpis musiał się bardzo spodobać. Oto Tusk, który od wielu lat wisi u klamki niemieckiej, zdobywa się na odwagę, by smagać Niemców za bierną postawę wobec Ukrainy. Czy to nie piękne? Pewnie sprawiła to jego wrodzona wrażliwość, widok zmasakrowanych ludzi w Buczy i w innych miejscach na Ukrainie… Takie może być pierwsze, naiwne odczytanie „apelu” Tuska. Zaraz po tym jednak pojawia się mnóstwo wątpliwości:
Tusk, „atakując” Niemców za bierność, zręcznie ich usprawiedliwia, podrzucając nam propagandowe zgniłe jajo: Niemcy nie występują obecnie przeciwko Rosji (against Russia) tylko z powodu swej historycznej wrażliwości i poczucia winy wobec Rosjan za to, co „naziści” (Broń Boże nie Niemcy!) zrobili im w czasie II wojny światowej.
Przyjmijmy to za dobrą monetę i zapytajmy od razu: a gdzie poczucie winy „wrażliwych” Niemców wobec Polski za II wojnę światową?! Według danych naukowych, zweryfikowanych w roku 2009 przez IPN i Ośrodek „Karta”, podczas II wojny światowej z ręki niemieckiej zginęło 5 mln 760 tys. obywateli Rzeczypospolitej Polskiej! To nie przeszkadza Niemcom w upokarzaniu Polski w Parlamencie Europejskim, w inicjowaniu antypolskich akcji pod hasłem „praworządności”, w dotkliwym szkodzeniu naszemu państwu, poprzez bezprawne wstrzymywanie należnych wypłat. Dziwne jest to niemieckie „poczucie winy”…
Mimo wszystko, trzeba podziękować Tuskowi – danzigerowi z niemieckojęzycznej rodziny, nominalnemu Polakowi – za pomoc w zrozumieniu wreszcie, na czym polega to mityczne niemieckie „poczucie winy” i kogo ono dotyczy: na pewno Żydów (bo ta społeczność ma wielki wpływ na światową politykę) i Rosjan (bo Niemcy snują razem z Rosją wielkie geopolityczne plany). Reszta? Reszty nie ma, gdyż ogólnie „wojna jest okropna”….
Na tym jednak nie koniec komplikacji. Niemieckie „poczucie winy” ma swoje drugie dno! Przecież Niemcy nie mają powodu, by mieć poczucie winy za zbrodnie niemieckie na Rosjanach czy w ogóle obywatelach Związku Sowieckiego, ponieważ zbrodnie sowieckie na Niemcach były równie odrażające. Przykłady? Ze 102 tysięcy jeńców niemieckich, żołnierzy marszałka von Paulusa, wziętych do niewoli sowieckiej, przeżyło tylko 6 tysięcy. Reszta umarła w Sowietach na „dystrofię”, czyli z głodu… KL Sachsenhausen, po „wyzwoleniu” go przez wojska sowieckie, stał się sowieckim obozem koncentracyjnym, w którym „wyzwoliciel” zamordował 5 tysięcy przypadkowo zagnanych tam Niemców, uznanych hurtem za „faszystów”. W ostatnich latach doczekali się nawet pomnika… Sowieckie łodzie podwodne utopiły w Bałtyku, na przełomie zimy i wiosny 1945 roku, tysiące niemieckich kobiet i dzieci, usiłujących się ewakuować z Gdańska i z Prus Wschodnich. Sowieci dobrze wiedzieli, kto płynie na tych okrętach. Niemieccy historycy nie ukrywają już, że w świetle ich badań (początkowo uznanych za „wstydliwe” i ukrywanych) ponad milion niemieckich kobiet, dziewcząt i dziewczynek (nawet 5-letnich!) zostało zgwałconych przez żołnierzy sowieckich. Dziś w berlińskim Treptow stoi na postumencie sowiecki sierżant, który trzyma „wyzwoloną” mała dziewczynkę… To szyderstwo! Dlaczego Niemcy to tolerują? Bo mają ważniejsze interesy z Rosją niż jakieś tam dziewczynki sprzed lat… To jest ich Realpolitik, do której my, Polacy, nigdy nie „dorośniemy”. No i dobrze…
Więc na czym ostatecznie polega niemieckie „poczucie winy” wobec Rosjan, skoro nie chodzi o wzajemne, podłe zbrodnie? Tu dochodzimy do koszmarnego odkrycia. Głośno tego nie powiedzą Niemcy, nie powie tego Tusk. Niemieckie poczucie winy to jest kompleks zdrady wiernego sowieckiego sojusznika. Niemcy i Rosja sowiecka panowały do czerwca 1941 roku nad Europą. Dokonały „sprawiedliwego” podziału wpływów, zgodnie z tajnym protokołem z 23 sierpnia, nazywanym „paktem Ribbentrop-Mołotow”. I nagle Hitler decyduje się na atak na Rosję, mimo że na zachodzie sprawy nie są wyjaśnione. „Nasz drug Gitler” – pisała partyjna prasa sowiecka do czasu tego ataku! I to jest niemieckie poczucie winy! Za to Niemcy nienawidzą Hitlera! Nie za jego zbrodnie na innych narodach! Było tak pięknie! Francja u nóg, Anglia ledwie oddycha. Po co Hitler uderzył na Sowiety, skoro ten układ był tak korzystny i bezpieczny?! Dziś, na naszych oczach, próbują naprawić tę zdradę, snują plany podziału stref interesów w Europie. Przebierają nogami, czekają na „dobre” wieści, że znowu „porządek panuje w Kijowie”… Z drugiej strony Putin wykazuje nadzwyczajną wręcz „wrażliwość” wobec Niemców. Usprawiedliwia ich podboje i zbrodnie tym, że „zostali upokorzeni na konferencji wersalskiej”. Zrównuje tajny pakt z paryskim traktatem pokojowym z roku 1919! Ośmielił się to wyłożyć na Westerplatte, 1 września 2009 roku! Także w „Liście do Polaków”, opublikowanym w zaprzyjaźnionej „Gazecie Wyborczej”!
Wróćmy do danzigera Tuska i jego politycznych interesów. Jego „apel” do Niemców o pomoc dla Ukrainy to polityczna ustawka. Tak czy inaczej, Niemcy będą musieli wykazać na tym polu większą aktywność, bo nie mogą ignorować Stanów Zjednoczonych, tak jak ignorują Polskę. Chodzi jednak o to, by stworzyć wrażenie, że to „zasługa” Tuska! Przed tygodniem Tusk zadeklarował, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by uwolnić środki dla Polski z tzw. „funduszu odbudowy”. O co tu chodzi? Niemcy nie mogą blokować tych środków nieskończoność, zwłaszcza w warunkach wojny na Ukrainie. Chodzi jednak o to, by pokazać przy tej okazji Tuska jako ojca narodu. Oto faszyści i ksenofobi, będący u władzy w Polsce, skłócający nas „z Europą”, nic nie mogli wskórać, a tymczasem Tusk, dzięki swojemu geniuszowi politycznemu, dzięki nadludzkim wysiłkom, doprowadził do odmrożenia funduszu i „zmusił” Niemcy do większej aktywności na Ukrainie!
Czy może być lepszy wstęp do najbliższych wyborów parlamentarnych? To już chyba ostatnia próba reanimacji Tuska jako rzecznika niemieckich interesów w Polsce, a zarazem „genialnego” polskiego polityka, z którego mamy być dumni… Czy Polacy dadzą się nabrać na taką grę operacyjną, widoczną gołym okiem?
Jeszcze jedna rzecz bardzo niepokoi w apelu Tuska. On chce, by Niemcy stanęli na czele pomocy dla Ukrainy. Tylko nie „na czele”! Już jeden człowiek od Tuska (zwany „panem” lub bardziej swojsko „chamem” z Chobielina) apelował, by Niemcy „stanęli na czele”. My chcemy tylko, by trochę pomogli Ukrainie, by jej nie szkodzili. „Na czele” tej pomocy stoi Polska, Herr Tusk…
Na przyszłość rada: proszę swoje gierki z Niemcami przygotować staranniej, bo to była amatorszczyzna…