Berlin nawet nie próbuje zachować jakichkolwiek pozorów neutralności, obiektywizmu i uczciwości. Wysyłanie do Polski na kontrolę takiej skandalistki wygląda na celową prowokację i pokazanie rządzącym Polską, że Niemcy będą nas okładać najbardziej sękatymi kijami dopóty, dopóki władzy w Polsce nie przejmie niemiecka partia, czyli Platforma Obywatelska.
Cóż za wielkie wyróżnienie spotkało Polskę. Oto po raz pierwszy w swojej historii Unia wysyła do kraju członkowskiego „misję rozpoznawczą”, której członkowie mają rozstrzygnąć, czy nasze państwo jest w stanie zarządzać miliardami z Krajowego Planu Odbudowy. Dodajmy, że miliardami, z których Polska nie otrzymała do tej pory ani jednego euro. (…) Warto jeszcze zwrócić uwagę na szefową tej historycznej siedmioosobowej „misji rozpoznawczej”, która w ubiegły wtorek przybyła do Warszawy. Jest to niemiecka polityk i eurodeputowana
Cóż za wielkie wyróżnienie spotkało Polskę. Oto po raz pierwszy w swojej historii Unia wysyła do kraju członkowskiego „misję rozpoznawczą”, której członkowie mają rozstrzygnąć, czy nasze państwo jest w stanie zarządzać miliardami z Krajowego Planu Odbudowy. Dodajmy, że miliardami, z których Polska nie otrzymała do tej pory ani jednego euro. (…) Warto jeszcze zwrócić uwagę na szefową tej historycznej siedmioosobowej „misji rozpoznawczej”, która w ubiegły wtorek przybyła do Warszawy. Jest to niemiecka polityk i eurodeputowana Monika Hohlmeier z CSU, która zapowiedziała spotkania w cztery oczy z „wybranymi” dziennikarzami śledczymi oraz sędziami i prokuratorami reprezentującymi „wybrane” samorządy zawodowe. (…)
Niemka Monika Hohlmeier „ma wszelkie predyspozycje”, aby kontrolować uczciwość i transparentność procedur przy wydatkowaniu przez Polskę unijnych środków. Po pierwsze, jest córką zasłużonego na froncie wschodnim oficera Wehrmachtu.
W 2005 r. jej obiecującą i szybko rozwijającą się karierę polityczną przerwała wielka afera z fałszowaniem wyborów. Została wówczas z hukiem zdymisjonowana ze stanowiska ministra edukacji, ale na tym się skończyło. Jak mówiono, Hohlmeier dysponowała teczką pełną haków na niemieckich polityków. Powróciła do polityki w 2009 r., dostając się do Parlamentu Europejskiego z list CSU. W czasie pandemii koronawirusa znowu zrobiło się o niej głośno po tym, kiedy ujawniono, że uczestniczyła w ustawionym kontrakcie na maseczki, w wyniku którego o 50 mln euro wzbogaciła się jej dobra znajoma. W 2018 r. Hohlmeier spowodowała wypadek samochodowy, po czym uciekła z miejsca zdarzenia. Rok później z tego powodu został jej uchylony immunitet. Jak więc widzimy, bardzo trudno jest podważyć uczciwość i obiektywność wydelegowanej do Polski niemieckiej nadzorczyni.
(…)
Tu nie działają już żadne zdrowe mechanizmy polityczne, dzięki którym skompromitowani politycy po prostu odchodzą, a ich miejsce zajmują inni. Niedawny wywiad kanclerza Olafa Scholza udzielony dziennikowi „Frankfurter Allgemeine Zeitung” przypomina ostatnie miesiące rządów Hitlera, który wbrew sytuacji na frontach wskazującej na nieuchronną klęskę III Rzeszy śnił dalej o potędze. Scholz niczym oderwany od rzeczywistości szaleniec używa cynicznie rosyjskiego straszaka i twierdzi, że właśnie teraz, w obliczu wojny na Ukrainie: – Unia Europejska, która jest „antytezą imperializmu i autokracji”, musi stać się Unią Europejską, która będzie jednością geopolityczną i po tym, jak obalona zostanie zasada jednomyślności w polityce zagranicznej.
(…)
Myślę, że ogromna rzesza Polaków doskonale zdaje sobie sprawę z rosyjskiego zagrożenia, ale jeżeli chodzi o zagrożenie ze strony Niemiec, ta świadomość moim zdaniem jest wielokrotnie mniejsza. I dlatego już najwyższy czas przestać udawać, że Niemcy to nasi europejscy sojusznicy, z którymi łączy nas, co prawda szorstka, ale jednak prawdziwa przyjaźń. Skoro Niemcy swoimi działaniami bezceremonialnie uświadamiają nam, że są wrogiem wolnej i suwerennej Polski, to ja nie widzę żadnych przeciwwskazań, aby politycy obozu władzy wprost nazwali dzisiejsze państwo niemieckie wrogiem Polski.
(…)
To zadziwiające, jak historia lubi się powtarzać. Gdyby dzisiaj żył marszałek Józef Piłsudski, to mógłby nawet bez zmiany jednego przecinka powtórzyć: – Ja nikomu prawie nie wierzę, a cóż dopiero Niemcom. Muszę jednak grać, bo Zachód jest obecnie parszywieńki. Jeżeli niebawem nie przejrzy i nie stwardnieje, trzeba będzie przestawić się w pracach.
A więc czas „przestawić się w pracach”, prezesie Jarosławie Kaczyński.
– No koniec tego dobrego.
Cała analiza Mirosława Kokoszkiewicza w najnowszym numerze tygodnika “Warszawska Gazeta”. Do nabycia w kioskach już od piątku!
Zamiast się użalać ogłośmy, że wysyłamy do szkoplandii naszą ” misję rozpoznawczą” w celu
zbadania czym szwaby mogły by sobie zasłużyć na przychylność Polski, żeby podzielić się z nimi gazem. Do cholery niech ten rząd choć raz pokaże że ma jaja.
Bardzo lubię czytać artykuły Pana Kokoszkiewicza. Jest taki bezpośredni w tym co pisze a jednocześnie lubi ‘dowalić’ tym co na to zasługują. No cóż jak nie ufam ani tym z zachodu ani ze wschodu. Wiadomym jest że Ukraina była zawsze pro niemiecka. Gorąco pozdrawiam.