Fatwa dopadła Salmana Rushdiego

Salman Rushdie w ciężkim w ciężkim stanie trafił do jednego z nowojorskich szpitali. Prawdopodobnie straci oko. Został co najmniej dwukrotnie dźgnięty nożem. FBI mówi, że przyczyny ataku nie są znane. Jest dokładnie przeciwnie.

Salman Rushdie pozostaje w ciężkim stanie. Wciąż leży pod respiratorem. Może stracić oko. Także wątroba pisarza jest uszkodzona, a nerwy w ramieniu przecięte.

W piątek w Nowym Jorku pisarz został zaatakowany przez nożownika. Od tamtej pory w ciężkim stanie leży pod respiratorem.

Urodzony w Indiach 75-letni Rushdie, brytyjski pisarz, który w ostatnich latach mieszkał w Nowym Jorku, miał wygłosić ok. godz. 11 rano wykład o wolności artystycznej w Chautauqua Institution, w stanie Nowy Jork. Tuż przed jego rozpoczęciem został zaatakowany przez mężczyznę, który został zidentyfikowany jako 24-letni Hadi Matar z Fairview w New Jersey. Według majora Eugene J. Staniszewskiego z nowojorskiej policji stanowej, podejrzany o atak wskoczył na scenę i pchnął pisarza co najmniej raz w szyję i co najmniej raz w brzuch. Mógł tego dokonać, bowiem w miejscu imprezy nie było bramek wykrywających metale, a wchodzących nie poddano kontroli.

Islam nie zapomina

Brytyjski pisarz od lat deklaruje się jako ateista. W 1988 roku opublikował powieść „Szatańskie wersety”. Tytuł książki nawiązuje do tzw. „szatańskich wersetów”, czyli wersów Koranu rzekomo podyktowanych Mahometowi przez szatana pod postacią archanioła Gabriela. Część książki, zainspirowana tą historią powstania islamu i studium zjawiska objawienia z punktu widzenia niewiernego oraz pokazanie fikcyjnego Proroka jako człowiek z krwi i kości, spowodowała gwałtowne protesty w świecie islamu. Świat islamu uznał książkę za bluźnierstwo, a bluźnierstwa islam nie wybacza. 14 lutego 1989 r. ajatollah Ruhollah Chomejni ogłosił oficjalnie fatwę (transmitowaną przez państwowe radio w Iranie) o treści: „Informuję dumnych muzułmanów na świecie, że autor książki Szatańskie wersety – która jest przeciwko islamowi, Prookowi i Koranowi – jak i wszyscy, którzy są uwikłani w jej publikowanie i są świadomi jej zawartości, niniejszym są skazani na śmierć”. Fatwa nigdy nie została zdjęta, a jej skutki były bardzo poważne. Na skutek tego nakazu japoński tłumacz książki został zamordowany 11 lipca 1991 roku, włoski tłumacz – kilkukrotnie pchnięty nożem,  a w budynkach kilku wydawnictw podłożono bomby. Kiedy ukazało się polskie tłumaczenie książki, nie podano ani nazwiska tłumacza, ani wydawcy, ani wysokości nakładu. Rushdie zyskał jednak międzynarodową sławę (a nawet brytyjski tytuł szlachecki). Jeśli komukolwiek wydawało się, że Rushdie jest bezpieczny, to właśnie okazało się, jak bardzo byli w błędzie.

FBI nie wie?

Nowojorska policja podała już, że śledztwo w sprawie ataku na Salmana Rushdie prowadzi FBI. Ale – Uwaga! – Nie ustalono jeszcze motywu napaści. Serio? Nie wiadomo, o co poszło? Półoficjalna irańska agencja prasowa Fars relacjonując piątkowy atak, nazwała Rushdiego „apostatą”, który „znieważył proroka”. I dziennikarzom jakoś umknęło, że apostazja w islamie równa się bluźnierstwu, a za bluźnierstwo i znieważenie Proroka jest kara. Tylko jedna kara. Komunikat irańskiej agencji był więc czytelny dla każdego wyznawcy islamu. I tylko FBI udaje, że nie wie, o co chodzi. Przykład Rushdiego zaś pokazuje jasno, dlaczego „odważni” i „bezkompromisowi” artyści drący Biblię, nigdy nie zrobią tego z Koranem. Po „wypadku” Rushdiego tym bardziej.