Oto czołowy medialny przedstawiciel samozwańczej „klasy panów” niczym zwykły nieokrzesany cham wsiadł po pijaku do samochodu i potrącił motocyklistę. Król okazał się nagi. Pan okazał się chamem do kwadratu i dzisiaj roni łzy, nie mogąc pogodzić się z tym, że ludzie poza tą jego wstydliwą nagością ujrzeli również mentalne i kulturowe cuchnące walonki, w których chadzał całe życie, sprytnie umiejąc ustawić się zarówno w PRL jak i PRL bis.
Długo zastanawiałem się, czy pisać coś o katastrofie wizerunkowej, jaka spadła na „niekwestionowany autorytet” salonu III RP, a dzisiaj totalnej opozycji. Mowa oczywiście o aktorze Jerzym Stuhrze, który, jadąc swoim lexusem w stanie nietrzeźwym, potrącił motocyklistę i próbował oddalić się z miejsca zdarzenia. Czy wypada kopać leżącego, czy raczej posłuchać tych słów z Ewangelii św. Jana: „Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień”.
Postanowiłem poczekać, aż wypowie się sam aktor, który u schyłku kariery chyba nie o takiej roli życia marzył. W imieniu ojca oświadczenie opublikował w mediach społecznościowych jego synalek Maciej i brzmi ono tak: – Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu. Deklaruję pełną współpracę z organami powołanymi do wyjaśnienia wczorajszego incydentu. Jednocześnie chciałem zapewnić, że wbrew doniesieniom medialnym, nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji.
Ja w tym oświadczeniu zamiast szczerej skruchy widzę raczej kolejny pokaz obłudy i krętactwa. Wynika z niego, że Stuhr po potrąceniu motocyklisty kontynuował jazdę i zatrzymał się dopiero „na życzenie jego uczestnika”. Zapewne wyglądało to tak. Potrącony mężczyzna wstał, szybko się pozbierał, dogonił i zatrzymał nietrzeźwego sprawcę, a ten, nie mając wyjścia, musiał czekać wraz z nim na przyjazd policji. To w kodeksie postępowania karnego nazywane jest „ujęciem obywatelskim”, a nie „zatrzymaniem na życzenie poszkodowanego”, jak eufemistycznie nazywa to Stuhr. (…) W oświadczeniu Stuhra nie ma ani jednego słowa troski o poszkodowanego, bo liczy się tylko cierpienie „świętego” Jerzego (męczennika), któremu pisiory: wtykają szpilki – to nie ludzie, to wilki.
Widać jak na dłoni, że Stuhr próbuje umniejszyć swoją winę, wiedząc, iż za oddalenie się sprawcy z miejsca wypadku, w którym poszkodowane zostały osoby, grozi kara pozbawienia wolności od 2 do 12 lat. Tak więc w przypadku Jerzego Stuhra bardziej odpowiedni niż ten o „rzucaniu kamieniem” będzie inny biblijny cytat pochodzący z Przypowieści Salomona mówiący: „Pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną”.
Pycha, wyniosłość, przesadzona samoocena i nadmierna wiara we własną wartość to znaki rozpoznawcze Stuhrów – ojca i syna. Te ich wybujałe ego i skłonność do moralizatorstwa od dawna z pełną premedytacją wykorzystują antypolskie media, wiedząc doskonale, że Stuhrowie aż przebierają nogami, aby móc się zaprezentować jako szlachetni rycerze bez skazy i niedościgłe etyczno-moralne wzorce. Mamy tu do czynienia z transakcją „towar za towar”. Łże-media robią klakę Stuhrom, a ci odwdzięczają się, waląc we wszystko, co polskie, patriotyczne i narodowe. Czas na kilka przykładów.
Kiedyś w wywiadzie dla niemieckiego „Newsweeka” Jerzy Stuhr wyznał: – Powiem coś, co nie jest może popularne, ale ja bardziej czuję się Mitteleuropejczykiem niż Polakiem. Gdy przekraczałem austriacką granicę, zawsze czułem się jak u siebie. Na słowiańską fantazję jestem zbyt porządny i zbyt do porządku przywiązany. Nie siądę do pracy, gdy nie mam na biurku wszystkiego poukładanego. Nie wyjdę z domu, dopóki nie mam pościelonego łóżka. Mitteleuropa to mój świat.
Dzisiaj światowiec i obywatel Mitteleuropy Stuhr mógłby jeszcze dodać, że jest tak poukładanym człowiekiem, że nie usiądzie za kierownicą, dopóki nie wyżłopie butelki dobrego austriackiego wina. W tym samym wywiadzie Stuhr kontynuował: – Dzisiaj to jest normalna w Polsce rzecz, w każdej kawiarni podają wodę do kawy, ale wtedy, za PRL, piło się tylko kawę plujkę i człowiek się cieszył, że w ogóle ma prawdziwą kawę, a nie zbożową. Aż tu nagle w wiedeńskiej kawiarni taki drobiazg jak szklaneczka wody uświadamia, skąd tak naprawdę jestem. Z jakiego kręgu kulturowego wywodzi się moja rodzina.
Z tych słów przebija porażający i jednocześnie komiczny infantylizm oraz snobizm człowieka, który przy każdej okazji chce zademonstrować swoją wyższość i wyjątkowość wynikającą z braku związków z tak pogardzaną przez niego polskością.
Takie samo poczucie wyższości i bycia lepszym demonstruje Stuhr junior. Nieodrodny syn swego ojca również lubi przedstawiać się niczym arystokrata, którego brzydzi otoczenie „zwykłych prymitywnych polaczków”. Podczas ubiegłorocznego Campusu Polska żalił się: – Kiedyś więcej się udzielałem, ale trochę spasowałem. Zrozumiałem, że to nic nie da, że będę coś codziennie pisał na Facebooku. Bo ta Polska, która jest przy grillu i disco polo, mówi: „A co ta warszawka wie? Te Stuhry i Ostaszewskie?!”. Ich chwalą: „Słuchacie disco polo?! No i zajeb***, bo my też!”. I to jest dla tych ludzi ulga! Więc Stuhr z Ostaszewską nie zrobią żadnej rewolucji, bo są zbyt abstrakcyjni dla milionów Polaków. […] Trzeba ich przekonać, że zamiast kiełbasy można zjeść czasem bakłażana, a zamiast disco polo posłuchać czegoś innego.
Maciej Stuhr w nieco zmienionej formie powtórzył tylko to, co kiedyś w rozmowie z portalem Wp.pl mówił jego ojciec. Jerzy Stuhr przekonywał: – To cała wieś jest! Robimy błąd, że ciągle patrzymy z punktu widzenia Warszawy. Wybory wygrywa się dzisiaj na wsi. To jest spór folwarku ze szlachtą. Pany kontra chamy.
Dopiero na tle takich wypowiedzi można spróbować zrozumieć Stuhra i wejść w jego dzisiejszą sytuację. Oto czołowy medialny przedstawiciel samozwańczej „klasy panów” niczym zwykły nieokrzesany cham wsiadł po pijaku do samochodu i potrącił motocyklistę. Król okazał się nagi. Pan okazał się chamem do kwadratu i dzisiaj roni łzy, nie mogąc pogodzić się z tym, że ludzie poza tą jego wstydliwą nagością ujrzeli również mentalne i kulturowe cuchnące walonki, w których chadzał całe życie, sprytnie umiejąc ustawić się zarówno w PRL jak i PRL bis.
Przypomnę jeszcze, jak Maciej Stuhr podczas Campusu Polska próbował wyrobić swemu ojcu kartę opozycyjnego antykomunisty z czasów PRL. Mówił: – W ostatnich latach ilość frustracji, która jest w kręgu moich znajomych, jest tak duża, że człowiek czuje się bezsilny. Narasta we mnie frustracja i cisną się łzy do oczu. Pokolenie moich rodziców walczyło przez pół życia z systemem komunistycznym. Przeżyli ekstazę po pokonaniu tamtego systemu, a teraz im się to rozpada, bo tak chce suweren. Więc jak patrzę na mojego ojca, to mam depresyjne nastroje.
Owszem, pokolenie rodziców Macieja Stuhra walczyło z systemem komunistycznym, ale na miłość Boską nie jego ojciec. W czasach kiedy rzeczywiście walczący z komuną aktorzy prowadzili akcję bojkotu komunistycznego reżimu, Jerzy Stuhr umiał się ustawić. Kilka lat temu w wywiadzie dla lewackiego „Przeglądu” tak wspominał komunistyczny system władzy: – Ja go przeżyłem, on mi to dał, że siedzę tu przed panem, rozmawiamy – wszystko. Osiągnąłem wiele, więc jak mogę potępiać? To właśnie mnie denerwuje dzisiaj w Polsce – nagle się znaleźli sędziowie poprzedniego okresu, w którym zdobyli wykształcenie, rodziny, majątki, pozycję, ale chóralnie mówią, że chcieliby, żeby PRL nie było. […] Stary Teatr miał kontrakt z Argentyną, z festiwalem w Buenos Aires. Gen. Jaruzelski uznał, że proszę, nic się nie stało, artyści mogą podróżować. Zespół Mazowsze i Stary Teatr dostały paszporty w styczniu. Jak już go miałem, mimo że był stan wojenny, mogłem przez Pagart jeździć na swoje indywidualne kontrakty. Był taki moment, że żona szła do teatru po dary od kolegów niemieckich: mleczko dla dzieci, jakieś upokarzające rzeczy, a ja wracałem z Włoch obładowany różnymi dobrami, cały samochód wypchany rarytasami, których w Polsce nie było.
Oto cały Stuhr, bezwstydny karierowicz i oportunista potrafiący ustawić się w każdym systemie, by czerpać z niego garściami. W 2015 r. po zwycięstwie wyborczym Zjednoczonej Prawicy jego świat się zawalił, więc postanowił walczyć o to: żeby było tak, jak było– jak mówiła jego koleżanka Agnieszka Holland.
Mimo wszystko mam dla Stuhra kilka słów otuchy. Wspierając zbuntowaną przeciwko polskiemu państwu sędziowską kastę, aktor nagrał dla inicjatywy Wolne Sądy klip, w którym mówił:
– Ruszając wodze wyobraźni, wyobrażam sobie, że musiałbym stanąć przed obliczem sądu, to chciałbym mieć jedną pewność – że ten sąd nie jest poddany żadnej presji, żadnej opcji, żadnemu naciskowi np. partyjnemu. Wtedy takiemu sądowi poddam się z ufnością. I takie sądy chciałbym, i o takich sądach marzę, i w takie sądy wierzę, że mogą mnie sprawiedliwie z czarną opaską na oczach osądzić.
Jestem głęboko przekonany, że kiedy Stuhr będzie sądzony, jakiś odziany w sędziowską togę, rozgrzany przedstawiciel „nadzwyczajnej kasty”, dyskretnie zerkając spod tej czarnej opaski, rozpozna w oskarżonym „naszego Jureczka”, zakochanego w sobie pyszałka, którego nie wolno skrzywdzić ze względu na jego wielkie zasługi w walce z pisiorami. Sąd nazwie to „wielkim i niekwestionowanym dorobkiem artystycznym oskarżonego”. Nie zapomną o Stuhrze dozgonnie wdzięczni mu Niemcy i Rosjanie. Tak wrażliwy na krzywdę ludzką jego synalek Maciej, już po napaści Putina na Krym, zagrał w rosyjskim serialu „Bezsenność” emitowanym w należącej do Gazpromu telewizji NTV. Myślę, że na otarcie łez i dla Stuhra seniora posypią się atrakcyjne propozycje ról z Niemiec lub Rosji. Choćpycha kroczy przed upadkiem,to w przypadku Jerzego Stuhra przewiduję łagodny upadek na cztery łapy i stertę miękkich poduszek, które przezornie są już przygotowywane. Jedynym sprawiedliwym sądem, który oceni życiowy dorobek aktora, będzie dopiero Sąd Ostateczny.
Kasta zrobi wszystko aby umniejszyć do minimum winę tego kabotyna. Już to przerabialiśmy nie raz.
Jeśli Stuhr zostanie skazany, to nie będzie mógł kandydować znowu na POsła ciągnąc listę krakowskich centusiów
I to jest ten prawdziwy ból D’upy 😉
Cha cha cha
Tak. Stuhr – Danielak, czyli kino moralnego niepokoju bis
I autorytety moralne AD 2022…
PRL, komuna, socyalizm bis
Life is real live
“Dzień dobry TVN!”
Czekamy kiedy Pan Aktor ujawni z kim pił tą swoją lampke wina i kto mu po tej lampce pozwolił samochodem jechać. Bo sam tej lampki pewnie nie pił, tylko w większym znakomitszym gronie, które po imprezie rozjechało się w różne strony świata…
I jak jest uczciwy, to niech poda z kim biesiadował i kto jeszcze tego wieczora popełnił błąd.