Dwójka aktywistów klimatycznych znowu postanowiła zaprotestować. Tym razem w Hamburgu. Okazało się jednak, że nawet przyklejenie się przerosło ich intelektualnie. Ot, ciekawostka przyrodnicza.
Głupota aktywistów klimatycznych staje się już przysłowiowa. W dodatku jak każda głupota szybko przestała interesować społeczeństwo i kolejne akcje oblewania farbą dzieł sztuki czy witryn sklepowych oraz przyklejania się do ścian klejem, przestały już wzbudzać zainteresowanie. Może gdyby tak zostawić aktywistów, żeby się posikali i sami odkleili…
Ostatnio sprawa jednak powróciła za sprawą pary aktywistów, która przykleiła się do poręczy pulpitu dyrygenta w hamburskiej Elbphilharmonie. Oczywiście tuż przed koncertem. Próbowali coś tam wrzeszczeć ale zostali zagłuszeni przez publiczność na ogół spokojnych melomanów. Nie zdołali też przeszkodzić w koncercie, bo zostali wyprowadzeni przez obsługę. W jaki sposób? Aktywiści nie wpadli na pomysł, że barierka nie jest przyspawana do drewnianego podwyższenia. Obsługa wyciągnęła metalową barierkę z podestu jak kwiatka z doniczki i przy aplauzie widowni wyniosła na zaplecze zmuszając przyklejonych do niej aktywistów do udania się za kulisy. Tam ich zostawiono, oczywiście przyklejonych, żeby sobie protestowali. Do woli. Albo słuchali koncertu. Oczywiście zrobiono im także pamiątkowe zdjęcie.
Jak tak dalej pójdzie, pojawi się nowe przysłowie „głupi jak aktywista klimatyczny”. I nie da się ukryć – coś w tym jest. Swoją drogą, ciekawe, kto za to wszystko płaci i jaki ma w tym interes?
Oj za komuny to by się działo . Milicja by ich tak spałowała i wybiłaby ich z tych szalonych główek tego typu protesty. Podobny przypadek był w jednych z salonów samochodowych w Niemczech, Poprzyklejali się do podłóg . Obsługa pozostawiła ich w takim stanie na całą noc, wygaszając prąd.
Soros 🙁
Mobby Dick i Cobra w akcji