Pierwszego września niemieccy politycy wykonali serię tradycyjnych szpagatów słownych, tak by nie mówić za bardzo o przeszłości i o reparacjach wojennych. Reparacji wojennych nie będzie, nie będzie nawet oczekiwanego od dawna pomnika polskich ofiar niemieckiej agresji. Zamiast tego Niemcy chcą rozmyć pamięć o polskich ofiarach niemieckiej agresji za pomocą projektu Dom Polsko-Niemiecki, ustawionego pod kuratelą fundacji działającej na rzecz pamięci o pomordowanych Żydach.
Tegoroczna rocznica niemieckiej napaści na Polskę nie odbiegała w Niemczech od poprzednich. Kilka słów, kilka wieńców, i tyle. Niemiecka minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock zadeklarowała: „Wraz z inwazją na Polskę rozpoczęła się wojna przeciwko ludzkości. Począwszy od Polski, niemieccy oprawcy dokonali zniszczeń od krajów bałtyckich przez Białoruś, Ukrainę i Rosję po Grecję i dalej. Zginęła jedna piąta ludności Polski. Naszym obowiązkiem jest dostrzec ból naszych polskich sąsiadów i wiedząc o tym, kształtować naszą wspólną europejską przyszłość”.
Minister stanu w Urzędzie Kanclerza Federalnego Scholza, odpowiadająca za sprawy kultury i mediów, Claudia Roth dodała: „1 września 1939 r. to dzień, który nie minął. Jest czymś więcej niż bolesnym wspomnieniem w umysłach Polaków i Niemców. Z tego wynika odpowiedzialność za przyszłość”.
Obie panie postawiły akcent na „przyszłość”, co jest klasycznym unikiem od dyskusji na temat otwartych problemów przeszłości. Podobnie deklamował przedstawiciel Ambasady Niemiec w Polsce, chargé d’affaires Robert Rohde (Niemcy na razie nie przysłali nowego ambasadora do Polski): „W Wieluniu 1 września 1939 r. rozpoczęła się brutalna napaść Niemiec na Polskę. W smutku i z pokorą oddajemy hołd pamięci wszystkich ofiar. Jesteśmy zdecydowani wyciągnąć z tego naukę na rzecz naszej wspólnej pokojowej przyszłości”.
Ambasada Niemiec opublikowała zaś dosyć cyniczny wpis na Twitterze: „Obchodzimy dziś 84. rocznicę napaści Niemiec na Polskę. Odpowiedzialność za niemieckie nazistowskie zbrodnie w Polsce trwa i nie minie. Niemcy nadal angażują się na rzecz przepracowania przeszłości i zmierzenia się z nią. Częścią tych starań jest planowany w Berlinie Dom Polsko-Niemiecki”.
Już w marcu dziennik „Rzeczpospolita” ostrzegał: „Znika koncepcja polskiego pomnika w Berlinie. Batalia o miejsce pamięci polskich ofiar niemieckiej okupacji nie skończyła się po pozytywnej decyzji Bundestagu”, informując, że nie wiadomo, gdzie znajdzie się miejsce pamięci, które w początkowym projekcie miało być pomnikiem upamiętniającym polskie ofiary okupacji i że owo „miejsce pamięci” według niemieckich planów ma teraz przybrać formę „Domu Polsko-Niemieckiego” pod kuratelą fundacji Pomnika Pomordowanych Żydów Europy i niemieckiego Instytut Spraw Polskich w Darmstadt (DPI).
„Przedsięwzięcie nie jest projektem pomnika dla polskich ofiar wojny, lecz miejscem pamięci i spotkań z Polską, które obejmuje też Dom Polsko-Niemiecki jako miejsce z przeznaczeniem na wystawy i spotkania. Częścią składową będzie oczywiście też symboliczne miejsce pamięci, pomnik poświęcony Polakom, którzy stracili swoje życie podczas drugiej wojny światowej z rąk lub z inspiracji Niemców” – tłumaczył „Rzeczpospolitej” dyrektor DPI Peter Oliver Loew. To klasyczna operacja uniku i rozmywania. Być może dlatego ten skandaliczny projekt znalazł się pod opieką lewicowej minister ds. kultury i mediów Claudii Roth. Pani Roth to dosyć obrzydliwa postać niemieckiej polityki, to zacietrzewiona proimigracyjna i proislamska lewaczka, która na jesieni 2020 r. wypowiedziała Polsce wojnę.
(…)
Podczas pobytu w Warszawie Roth pozowała do zdjęć z Marianem Turskim, który zastąpił śp. Bartoszewskiego w roli niemieckiej maskotki. Na początku roku niemiecki Bundestag przeznaczył już milion euro na przygotowanie tego projektu rozmycia. Pieniądze trafiły do Fundacji Pomnik Pomordowanych Żydów Europy, która wspólnie z Niemieckim Instytutem Spraw Polskich w Darmstadt (DPI) wybrała ekspertów odpowiedzialnych za opracowanie planu. Ma on być gotowy na wiosnę przyszłego roku. Nie bardzo wiadomo, dlaczego pamięć o polskich ofiarach niemieckiego ludobójstwa miałaby się znaleźć pod żydowską kuratelą. Albo właściwie wiadomo, tylko nie należy publicznie tego podnosić. (…)
Cały artykuł Stanislasa Balceraca o kulisach zakładania Domu Polsko-Niemieckiego i tego, czyjej pamięci naprawdę ma służyć i po co Niemcy za 1 euro odkupili pałac Szynorcie na Mazurach, gdzie w czasie wojny mieściła się rezydencja niemieckiego zbrodniarza Joachima von Ribbentropa – tylko w Warszawskiej Gazecie i na stronie www.warszawskagazeta.pl
nu , dlaczego nie , nu pode Zydowską kuratelą , co nie dobrze , dobrze, dobrze . przeciesz oni wiedzą jak robić interes . .po ten gewałt .a zawsze jakiś goj coś dostanie . i będzie pan zadowolony , nu nie tak . wiecie ze oni nie będą mieli krzywdy . ps . dlaczego za królów polskich oni trzymali kasę , nu , bo my jesteśmy lenie . nu , nie tak . pan hrabia nie będzie przecież liczy mamone on ma mieć i jechać do Włoich z całą rodzinką na 1 rok . pieniądze się pózniej odda ..jak w Lalce . B, Prusa . i dlatego ma być kuratela żydowska . a ciemna masa ma pożyczać i zadłużać się . L:udzie pokroju Wokulskiego nie mają bytu . no i po ten gewałt ,,,oddamy sprawę o odszkodowanie ode Niemców tym z usa . żymianom da się bedzie dobrze . 39 procent dla żymian a dla nas co zostanie o opłaceniu kosztów . po to jest ta kuratela . co nie dobrze , dobrze , bardzo dobrze siadaj dwa . stawiają te pomniki , takie fajne , i po kilku latach burzą ..nu .