W czyim interesie działa Krzysztof Ruchniewicz? Niemiec? A może nie tylko ich skoro wymyślił konferencję o zwrocie Niemcom dzieł sztuki oraz mienia prywatnego należącego do osób pochodzenia żydowskiego nie wiadomo komu?
Gdyby komuś umknęło – prof. Krzysztof Ruchniewicz to z ramienia “koalicji 13 grudnia” – dyrektor Instytutu Pileckiego i jednocześnie pełnomocnik ministra spraw zagranicznych (Radosława Sikorskiego) ds. polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej.
Okazuje się, że wybielanie stalinowskiego zbrodniarza Maksymiliana Schnepfa przez Instytut przy okazji obchodów 80 rocznicy Obławy Augustowskiej to jeszcze nic w porównaniu do innych wyczynów prof. Ruchniewicza. W kwietniu 2025 odwołana została konferencja w Berlinie o zrabowanych przez Niemców w czasie wojny dziełach sztuki, których poszukuje polski resort kultury. Informująca o sprawie “Rzeczpospolita” dodała, że wedle uzyskanych przez nią informacji decyzję podjął właśnie Krzysztof Ruchniewicz. “Miał argumentować – jak ustaliliśmy w kilku źródłach – że czas polskiej prezydencji w UE nie jest dobry na organizowanie konferencji o tematyce, która może być niewygodna dla Niemców”, napisała gazeta. Teraz opublikowała kolejny artykuł, z którego wynika, że zamiast ww. konferencji, prof. Ruchniewicz miał inny pomysł – zorganizowanie konferencji o zwrocie dzieł sztuki przez Polskę… Niemcom.
“Pod koniec lipca szefowa oddziału Instytutu Pileckiego w Berlinie Hanna Radziejowska zaalarmowała nową minister kultury Martę Cienkowską oraz charge d’affaires polskiej ambasady w Berlinie, że szef Instytutu Krzysztof Ruchniewicz oczekiwał przygotowania cyklu seminariów. Zaproponował m.in. przygotowanie seminarium “poświęconego zwrotom dóbr kultury przez Polskę na rzecz Niemiec, Ukrainy, Białorusi, Łotwy oraz mienia prywatnego należącego do osób pochodzenia żydowskiego”, podała “Rzeczpospolita”. Wydarzenie miało być zorganizowane wspólnie z resortem kultury, a więc stałoby się wydarzeniem rządowym. Rządowym, czyli prezentującym stanowisko państwa polskiego. Zapewne, gdyby nie przytomność umysłu Hanny Radziejowskiej doszłoby do organizacji seminarium, jak widać z propozycji – szczególnie interesującego także dla jeszcze jednej grupy, od kilku lat walczącej o wyrwanie dla siebie od Polski, tego, co jej się nie należy. “Propozycja dyrektora Ruchniewicza, będącego jednocześnie pełnomocnikiem ds. relacji polsko-niemieckich, jest sprzeczna z polityką państwa polskiego i budzi poważne obawy co do konsekwencji zarówno dla MKiDN, jak i Instytutu Pileckiego” – napisała Hanna Radziejowska w piśmie do minister Marty Cienkowskiej. Z jakiegoś powodu minister Cienkowska nieszczególnie zainteresowała się sprawą, bo Ruchniewicz pozostał na swoim stanowisku. Pytane przez “Rzeczpospolitą” o tę sytuację MKiDN odpowiedziało tylko, że Instytut Pileckiego przygotowuje cykl międzynarodowych konferencji zatytułowany “Zagrabione (jeszcze) nieodzyskane. Polskie mienie zagrabione podczas II wojny światowej w świetle badań proweniencyjnych”. Pierwsze seminarium ma odbyć się w siedzibie Instytutu w Warszawie 3 września tego roku, a całość zostanie podsumowana konferencją zaplanowaną na maj 2027 r. Biorąc pod uwagę ujawniony pomysł Ruchniewicza, aż strach pomyśleć, jaka będzie tematyka tych konferencji. Może się okazać, że polskie mienie, to wcale nie było takie polskie.
Nic dziwnego, że w tej sytuacji padło pytanie, które powinno paść już dawno – czy Krzysztof Ruchniewicz, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego zaangażowanie w rozmaite niemieckie instytucje, był sprawdzany przez kontrwywiad. Dziennikarze “Rzeczpospolitej” przed publikacją nie doczekali się odpowiedzi.
Artykuł “Rzeczpospolitej” wywołał burzę wśród dziennikarzy i polityków, domagających się natychmiastowej dymisji szefa Instytutu Pileckiego. Zamiast tego MKiDN opublikowało stanowisko, w którym czytamy m.in. “Instytut Pileckiego nie prowadzi oraz nigdy nie prowadził rozmów w zakresie restytucji dóbr kultury – nie jest to w kompetencjach jednostki. Seminaria, które odbędą się we wrześniu dedykowane badaniom proweniencyjnym, są wykorzystane do szerzenia nieprawdziwej narracji o działaniach polskiego rządu”. Rzecz w tym, że Instytut nie zamierzał prowadzić takich rozmów tylko WSPÓLNIE z Ministerstwem zamierzał zorganizować seminarium temu poświęcone. Jeśli więc ktoś zaszkodził interesom Polski, to właśnie Ruchniewicz i chociażby z tego powodu powinien być odwołany.
A może nie chodzi o Niemcy?
Warto jednak zwrócić uwagę, że wspomniana konferencja miała dotyczyć zwrotu dzieł sztuki Ukrainie i Białorusi, co jest już kompletnym absurdem, bowiem część terytoriów tych państw przed II wojną światową to była Polska, zatem dzieła sztuki należą do Polski. Może jednak chodzi o coś jeszcze, co powoduje, że Ruchniewicz nie został odwołany. Tematem konferencji miał być zwrot mienia prywatnego należącego do osób pochodzenia żydowskiego. Nie dzieł sztuki, jak w pozostałych przypadkach, tylko MIENIA. Czyli ruchomości i nieruchomości. I oczywiście państwo polskie nie ma z tym problemu – wystarczy, że “osoba pochodzenia żydowskiego” zwróci się z takim roszczeniem i wykaże swoje uprawnienia do żądanego mienia. Państwo polskie jest tak skore do tych zwrotów, że oddaje kamienice stutrzydziestolatkom działającym przez pełnomocników z kancelarii w Tel Awiwie. Czyni jeden wyjątek – nie oddaje mienia obywateli polskich żydowskiego pochodzenia, którzy zmarli bezpotomnie. Tymczasem seminarium miało dotyczyć zwrotu mienia, ale bez wskazania KOMU. O to mienie od lat natarczywie dopominają się organizacje żydowskie. Nie mają oczywiście do tego prawa, w świetle prawa międzynarodowego, polskiego, izraelskiego, amerykańskiego i każdego innego ich roszczenia są bezpodstawne, ale z nich nie rezygnują. Do tej pory stanowisko Polski było nieugięte. Czyżby Ruchniewicz i tu postanowił zrobić wyłom? Wyjąć pierwszą cegłę z muru? Sam czy na zlecenie? I na czyje, skoro nie został zdymisjonowany?