Od dwóch dni Francja jest areną ulicznych porachunków, w których udział biorą Czeczeńcy i gangi narkotykowe. Zajścia mają szczególnie brutalny charakter. W Dijon płoną samochody, jest wielu rannych.
– Minister spraw wewnętrznych skierował do Dijon pół setki funkcjonariuszy specjalnej jednostki antyterrorystycznej – informuje agencja Newsru.com. Miejscowa policja od dwóch dni nie może sobie poradzić z ulicznymi walkami, które wybuchły pomiędzy diasporą czeczeńską i afrykańskimi gangami narkotykowymi.
Krwawe starcia wybuchły w sobotę nocą, gdy czarnoskórzy dilerzy narkotyków pobili do nieprzytomności 16-letniego Czeczena. W akcie zemsty na ulice wyszło 150 członków diaspory, w tym wielu uzbrojonych, którzy rozpoczęli polowanie na czarnoskórych imigrantów.
Czeczeni kijami bejsbolowymi gromili palarnie, kawiarnie i inne miejsca pobytu Afrykańczyków. Na ulicach, które stały się areną walk, zapłonęły samochody i kosze na śmieci. Policja musiała rozdzielać walczących przy użyciu gazu łzawiącego.
Po chwilowym uspokojeniu sytuacji rozruchy wybuchły z nową siłą z niedzieli na poniedziałek. Walki trwają do dziś, mimo że do Dijon dotarły kilkusetosobowe posiłki policji z sąsiednich departamentów Francji.
Dotychczas w starciach rany odniosło kilkadziesiąt osób z obu stron. 11 rannych dostarczono w ciężkim stanie do miejskich szpitali.
Jak poinformowała BBC, sytuacja w Dijon eskaluje, gdyż na pomoc miejscowej diasporze przybywają Czeczeni z całej Francji. Wielu jest uzbrojonych w broń palną. W mieście słychać strzały.
Jak przypominają agencje, czeczeńskie diaspory charakteryzują się klanową strukturą. Solidarność wyraża się bezwzględnym wsparciem każdego członka wspólnoty etnicznej.
Ponadto do kaukaskiej tradycji należy święte prawo tzw. krwawej zemsty. Jeśli jakiś Czeczeniec zostaje poszkodowany, cała diaspora mści się na sprawcach, aż do czasu wymierzania adekwatnej sprawiedliwości.