Lekarze pulmonolodzy badający następstwa infekcji Covid–19 ostrzegają. Koronawirus tak niszczy płuca chorych, że światu grozi fala powikłań groźniejszych od obecnej pandemii.
– Nad służbę zdrowia nadciąga kryzys, który w dłuższej perspektywie okaże się bardziej zgubny niż pandemia koronawirusa – informuje „Daily Mail”.
Amerykańscy lekarze badające skutki infekcji Covid–19 dla płuc chorych ostrzegają o „bombie z opóźnionym zapłonem”, alarmuje brytyjski dziennik. Dla osób, które spędziły kilka tygodni w masce aparatu wspomagającego oddychanie, choroba płuc może się zakończyć powikłaniami przewyższającymi śmiertelnością nowotwory.
Chodzi o uszkodzenie płuc nazywane fibrozą, w wyniku której następuje zwłóknienie ludzkiego aparatu oddechowego. Gruba tkanka, która obrasta płuca, utrudnia oddychanie powodując szereg schorzeń kardiologicznych oraz niedotlenienie mózgu.
Eksperci amerykańskiego koncernu Upright Pharmaceuticals Inc. wskazują, że pacjenci, którzy wyzdrowieli po przebyciu Covid-19 w rzeczywistości stykają się z niezwykle wysokim ryzykiem śmierci na skutek fibrozy.
– Skutkiem będzie dożywotnie uzależnienie ogromnej grupy wyleczonych od aparatów wspomagających oddychanie – brytyjski dziennik cytuje komunikat medyczny.
Wg Upright Pharmaceuticals Inc. obserwowany zasięg powikłania płucnego wywołuje coraz większe zaniepokojenie amerykańskiego świata medycznego.
Zgodnie z uzyskiwanymi obecnie wynikami badań, aż 40 proc. osób wyleczonych z Covid-19 prędzej czy później zetknie się z syndromem ostrej niewydolności płuc. 20 proc. pacjentów umrze z tego samego powodu.
– Fibroza odziedziczona, jako powikłanie po koronawirusie, staje się długoterminowym problemem, który doprowadzi do wielu śmierci lub trwałego inwalidztwa – wnioskują pulmunolodzy cytowani przez „Daily Mail”.
