Burmistrz Portland próbował się zbratać z BLM podczas ulicznej zadymy. Był to gest protestu przeciwko agentom federalnym przywracającym porządek na ulicach miasta opanowanego kryminalną przemocą. Tymczasem Ted Wheeler został wyśmiany i wygwizdany przez aktywistów BLM, a na dodatek nałykał się gazu łzawiącego.
– Burmistrz Wheeler po raz pierwszy od początku rozruchów wyszedł na ulicę i pooddychał gazem łzawiącym – ironizuje „The Washington Post”. Mało komfortowa sytuacja nastąpiła, gdy Ted Wheeler dołączył do manifestantów BLM, którzy od dwóch miesięcy okupują Portland.
Kilkusettysięczne miasto w stanie Oregon jest sparaliżowane z powodu anarchii lewicowych demonstrantów, a na ulicach szaleje kryminalna przemoc. Dlatego republikański gubernator skierował do Portland gwardię narodową.
Gdy nie pomogło, prezydent USA wydał rozkaz wkroczenia 200 agentom federalnym, którzy od kilku dni uspokajają sytuację, aresztując prowodyrów zamieszek i bandytów.
Posuniecie Białego Domu zaniepokoiło lewicowego burmistrza, wyłonionego przez Partię Demokratyczną. Wheeler nazwał wejście sił federalnych „atakiem na lokalną demokrację” i zażądał wycofania jednostek gwardii oraz agentów z Portland, a także całego stanu Oregon.
Niestety Biały Dom nie usłyszał protestu burmistrza, dlatego po raz pierwszy od rozpoczęcia zamieszek Wheeler pojawił się wśród aktywistów BLM, których broni i wspiera.
Niestety nie spotkał się z ciepłym przyjęciem. Wręcz przeciwnie, jak informuje „The Washington Post”, zamiast wdzięczności za wspólną walkę „z federalnymi siłami okupacyjnymi” burmistrz został wygwizdany i wyśmiany.
– Gdzie byłeś poprzednie 50 dni? – wykrzykiwali aktywiści BLM pod adresem Wheelera. Przywódcy manify zarzucili burmistrzowi populizm i robienie politycznej kariery na ich plecach.
Na dodatek do akcji wkroczyły akurat jednostki federalne, które rozproszyły anarchistów gazem łzawiącym. – Burmistrz Wheeler miał więc okazję pooddychać atmosferą protestu – ocenia „The Washington Post”.