Europoseł PiS Ryszard Czarnecki ma kłopoty. Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) zarzuca politykowi, że miał pobierać nienależne zwroty kosztów podróży służbowych i diety – ujawnia portal OKO.press. Sprawa właśnie trafiła do polskiej prokuratury. W sprawie pojawił się nowy wątek.
Sprawa do polskiej prokuratury trafiła w maju 2019 roku. OLAF po zakończeniu śledztwa, nakazało Parlamentowi Europejskiemu odzyskanie pieniędzy od europosła. Problem w tym, że nie wiadomo o jakich kwotach jest mowa, bowiem śledczy nie mogą ujawniać szczegółów do zakończenia sprawy.
Prokuratura Okręgowa w Zamościu potwierdziła, że prowadzi postępowanie „w sprawie doprowadzenia Parlamentu Europejskiego do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, przy składaniu wniosków o zwrot kosztów podróży służbowych przez jednego z europosłów”.
Jak podaje w piątek dziennik „Rzeczpospolita”, unijni urzędnicy ustalili, że Czarnecki dojeżdżał do Brukseli z Jasła, gdzie miał mieszkanie po zmarłej matce, choć Jasło nigdy nie było okręgiem wyborczym europosła.
– Odległość z Jasła do stolicy to ok. 340 km, więc o taki dystans Czarnecki miał powiększać „kilometrówkę”, a w efekcie wypłacano mu większą sumę za przejazd – podaje „Rzeczpospolita”.
Podejrzenia śledczych wzbudziły również liczne pojazdy Czarneckiego.
– Tak było np. z fiatem punto cabrio – w rozliczeniu Czarnecki wpisał, że podróże nim odbywał w lutym 2012 roku. Tymczasem właściciel pojazdu stwierdził, że samochód 11 lat wcześniej – w roku 2001 – został rozbity na tyle poważnie, że nie nadawał się do jazdy i został… zezłomowany – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
OLAF twierdzi, że poseł zawyżał koszta podróży służbowych i diet niemal przez dekadę, od 2009 do 2018 r. Ma zastrzeżenia aż do 100 tys. euro.
Źródło: Rzeczpospolita