Amerykańscy publicyści nie mają wątpliwości. Apel Hillary Clinton, aby nie uznawać zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich to jawne wezwanie do wojny domowej.
– Czy Hillary i demokraci dostaną wojnę domową, którą próbują sprowokować? – pyta portal Zero Hedge. To pokłosie niedawnej wypowiedzi dla CNN byłej kontrkandydatki Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich 2016 r.
Hillary Clinton zaapelowała do obecnego kandydata Partii Demokratycznej: „Joe Biden nie powinien ustępować z Białego Domu bez względu na okoliczności”. A to zdaniem portalu oznacza, że liberalna i lewicowa opozycja za wszelką cenę chce zawładnąć prezydenturą. Każdymi metodami i bez względu na okoliczności, a przede wszystkim na społeczną cenę.
Jeśli wyborcy zagłosują na Donalda Trumpa oznacza to parcie opozycji do wojny domowej – ocenia Zero Hedge. – Przecież to jawne wezwanie do sabotowania amerykańskiej demokracji, jedynego środka prawnego pozostającego w dyspozycji amerykańskiego narodu.
Według portalu, o takim zamyśle Partii Demokratycznej świadczy chronologia wydarzeń. Zamieszki uliczne i podburzanie Amerykanów do nieposłuszeństwa legalnym władzom to przygotowanie do zakwestionowania klęski wyborczej.
Po drugie, przestaje funkcjonować ochrona porządku publicznego. Departamenty policji są pozbawiane finansowania, a funkcjonariusze masowo się zwalniają. Za to „bandyci z BLM i Antify rządzą ulicami”.
W sytuacji, gdy obywatele mają powszechny dostęp do broni, będą jej używali, ratując mienie i życie, co może doprowadzić do wybuchu starć ze zdwojoną siłą.
Na szczęście większość lokalnych szeryfów i prokuratorów południowych stanów popiera praworządnych obywateli. Wielką niewiadomą są jednak miasta Północy USA opanowane przez lewicowców i liberałów.
Choć portal ocenia, że wybuch nowej wojny secesyjnej jest mało prawdopodobny, wezwania, takie jak Hillary Clinton, mogą doprowadzić USA do powyborczego chaosu, zniszczenia demokracji i zastąpienia wolności – dyktaturą.