„Staniemy się wielkim narodem ekologii” – zapowiedział w niedzielę Emmanuel Macron na Polach Marsowych w Paryżu, po ogłoszeniu sondażowych wyników II tury wyborów prezydenckich.
Historia świata nie zna pojęcia „narodu ekologicznego” i chyba sam Macron nie wie, co to znaczy. Polakom natomiast cierpnie skóra, bo „ekologia” to unijne narzędzie „zagłodzenia” Polski.
Obserwatorzy podkreślają, że te wybory są porażką Francji jako państwa. Najniższa frekwencja od pół wieku oznacza, że działa, niestety, czarny pijar, oparty na kłamstwach, skierowany przeciwko Marinie Le Pen. Chyba żaden kandydat w historii wyborów prezydenckich we Francji nie był tak poniewierany i obrażany jak pani Le Pen! Z drugiej strony wielu Francuzów uznało, że lepiej zostać w domu niż asystować przy wyborze kogoś takiego jak Macron.
Francja ma wielki problem polityczny i psychologiczny: przekonać 42 procent głosujących na panią Le Pen, że w państwie Macrona oni też są ludźmi, a nie tylko „skrajnymi nacjonalistami”. Takie opieczętowanie prawie połowy Francji oznacza permanentną wojnę domową. Co do zaoferowania ma Macron tym odrzuconym z pogardą współobywatelom? Raczej nic, a dokładnie szydercze nic: „Myślę o tych, którzy głosowali na Marine Le Pen (…), bo od teraz nie jestem już kandydatem jednego obozu, ale prezydentem wszystkich [?]. Rozumiem wielu naszych rodaków, którzy dziś wybrali skrajną prawicę, ich gniew i sprzeciw, które skłoniły ich do wyboru tego projektu. Dla nich też muszą znaleźć odpowiedź. To moja odpowiedzialność”.
Nawet po zwycięstwie Macron dalej stygmatyzuje 42% Francuzów, nazywając ich lekceważąco „skrajną prawicą”! To tak, jakby mówił: Rozumiem, że jesteście durniami… Zapowiada, że znajdzie dla nich „odpowiedź”. Nie brzmi to dobrze! Znamy przecież „odpowiedź” dla Żółtych Kamizelek… Miał okazję, by już w pierwszym przemówieniu przeprosić permanentnie odrzucanych i obrażanych. Zamiast tego zadrwił z nich!
„Dziękuję, że mi zaufaliście i wybraliście projekt humanistyczny, europejski, republikański, socjalny i ekologiczny – mówił do „swoich”, dla których już ma „odpowiedź”. Pięć pustych słów, pięć banałów. Mieszanina demagogicznego „postępu” i działania pod publikę (enigmatyczny „projekt socjalny”). Szczególnie w Polsce nie budzą zaufania, kojarzą nam się z unijną obłudą, zakłamaniem, łamaniem prawa przez Niemcy i Francję, ideologizacją wszystkich sfer życia społecznego, próbą wymuszenia posłuszeństwa na innych krajach Unii, poprzez bezprawne odbieranie im należnych praw i środków finansowych.
„Ten wynik jest świadectwem wielkiej nieufności Francuzów – powiedziała Marine Le Pen. – Nad krajem mógł wznieść się wielki wiatr wolności. Francuzi zdecydowali inaczej […]. Macron nie zrobi nic, aby ponownie zjednoczyć podzielony kraj”.
Nie pogratulowała urzędującemu prezydentowi zwycięstwa w wyborach, jak nakazuje polityczna kurtuazja i obłuda. Wezwała Francuzów do mobilizacji przed wyborami parlamentarnymi 12 i 19 czerwca.
Powyborczy bełkot Macrona i zapowiedź ustanowienia „narodu ekologicznego” nie zapowiada niczego dobrego dla Polski. Unia jako absolut i ekologia jako bożek. Prawie cała gospodarka polska jest – według standardów takich ludzi jak Macron – nieekologiczna, do zamknięcia przy pomocy niemiecko-francuskich narzędzi, takich jak TSUE. Czeka nas ciężka batalia. Na czele ważnego europejskiego państwa, przez najbliższe pięć lat, będzie stał człowiek jawnie nam nieprzyjazny, germanofil i rusofil w jednym. Rosja – Niemcy – Francja. Niebezpieczny, zwłaszcza że tajny alians, oparty na wspólnej ideologii i wspólnych interesach.
Macro wygrał tak samo jak biden w Stanach. Długie lata posługi u Rothschilda i globalistyczne posłuszeństwo zapewniły mu prezydenturę pierwszą jak i drugą.
Czego można było spodziewać się po ‘ fircyku w zalotach’?. Według mnie to nie głowa państwa a taki fircyk.