INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

10:30 | wtorek | 19.03.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Telefonicznie leczenie raka zamiast operacji ratunkiem dla planety Ziemia

Czas czytania: 6 min.

Kartka z kalendarza polskiego

19 marca

Takie są rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie

Uczelnia miała być przeznaczona głównie dla szlachty, ale wbrew intencjom fundatora jej charakter zmienił się szybko ze szlacheckiego na mieszczański.15 marca 1594 Przekładając...

Koniecznie przeczytaj

Nowy sposób na ochronę planety amerykańskich naukowców to ograniczenie chirurgii onkologicznej i telefoniczne leczenie nowotworów. Oni naprawdę to proponują!

Objawili się „kultowi” amerykańscy naukowcy. I chociaż zakrawa to na absurd, naprawdę sformułowali poniższe wnioski. Tym razem wyczynu tego dokonali naukowcy z University of Michigan Medical School. Co odkryli?

- reklama -

Odkrycie

„Sale operacyjne są potężnym źródłem gazów cieplarnianych generowanych przez branżę medyczną; produkują nawet do sześciu razy więcej dwutlenku węgla niż pozostałe dziedziny opieki zdrowotnej”, naukowcy z zespołu dr. Nicholasa Berlina i doktoranta Victora Agbafe. Swoje wnioski opisali w „Journal of Clinical Oncology”. W artykule dowodzą, że zabiegi chirurgiczne, szczególnie te z zakresu chirurgii onkologicznej, „istotnie przyczynią się do zmian klimatu”.

Już wcześniejsze szacunki pokazały, że „społeczność medyczna” odpowiada za około 8,5 proc. emisji gazów cieplarnianych w Ameryce. Najwięcej ich generuje właśnie chirurgia. – I to chirurgia odgrywa nieproporcjonalnie dużą rolę w tym procederze, poprzez produkcję dwutlenku węgla i ogromnych ilości odpadów – mówi Victor Agbafe. Z kolei z całej chirurgii najwięcej gazów cieplarnianych emituje chirurgia onkologiczna, a więc to ona musi stać się celem działań „proekologicznych”. Autorzy raportu przytaczają więc konkretne przykłady, z których wynika, że w przypadku onkologii największą emisję gazów cieplarnianych powodują nowoczesne technologie stosowane w onkologii.

- reklama -

I tak małoinwazyjne operacje onkologiczne, wspomagane przez roboty, wymagają bardzo dużych ilości energii. Jednocześnie stały się one powszechną metodą leczenia nowotworów (zwłaszcza w USA). W ten sposób operowane są nowotwory jelita grubego, macicy, raka głowy czy szyi. Jako dowód przytaczają przykład jedna histerkomia, czyli chirurgiczne usunięcie macicy wytwarza tyle dwutlenku węgla, co przejechanie samochodem 3500 km.

Proste metody

Doktorant Victor Agbafe, przekonuje, że w tej sytuacji najważniejsze jest obniżenie emisji gazów cieplarnianych. – Jeśli tego dokonamy, mamy szansę realnie wydłużyć ich życie. To naprawdę ważne, aby społeczność chirurgów była proaktywna i podejmowała wspólne działania – wywodzi. I wraz z kolegami-badaczami proponuje rozwiązania.

- reklama -

– To może być naprawdę proste. Wystarczy upewnić się, że wszystko, co jest wyrzucane przed operacją lub w jej trakcie, jest odpowiednio skategoryzowane i oznakowane. Obecnie szacuje się, że ponad 90 proc. odpadów z sal operacyjnych nie spełnia wymaganych norm w zakresie segregacji śmieci. Wszystkie worki na odpady używane na blokach operacyjnych są przeznaczone na przedmioty, które miały kontakt z płynami ustrojowymi, podczas gdy faktycznie wiele generowanych tu odpadów nie wymaga takich zabezpieczeń, bo tego kontaktu nie miała. Tymczasem utylizacja śmieci skażonych płynami ustrojowymi jest znacznie droższa niż innych grup odpadów – wskazuje.

 „Naukowcy” proponują więc zastąpienie „tam gdzie się da” sprzętu jednorazowego użytku, sprzętem używanym wielokrotnie. Mogłoby to być np. fartuchy chirurgiczne.

Naukowcy proponują też zainstalowanie „energooszczędnego oświetlenia na salach operacyjnych” oraz zminimalizowanie wentylacji – wiadomo, że nic tak nie pomaga w operacji, jak brak wentylacji. Taki chirurg operujący parę godzin z pewnością będzie czuł się doskonale w sali pozbawionej wentylacji. Nic tak nie pobudza umysłu jak zaduch i odór wydzielin ciała.

Proponują też zmiany w chirurgicznym łańcuchu dostaw. Przekonują, że ż 87 proc. narzędzi chirurgicznych jest używanych rzadko, bardzo rzadko lub prawie wcale. Dlatego proponują opracowanie list narzędzi niezbędnych do przeprowadzania „regularnych operacji”, co obniży nie tylko koszty ale również ilość odpadów i zużycie energii potrzebnej do sterylizacji i przepakowania narzędzi.

– Biorąc pod uwagę wydarzenia geopolityczne, które mają obecnie miejsce na Ukrainie, a także skutki pandemii, szczególnie w Chinach, coraz wyraźniej widzimy potrzebę przeorganizowania łańcuchów dostaw w wielu dziedzinach przemysłu. Pomysł ulokowania zakładów wytwarzających sprzęt chirurgiczny bliżej odbiorców, czyli szpitali, jest więc czymś jak najbardziej zasadnym – mówił Agbafe. – I politycy, i opinia publiczna powinni być tego świadomi – wywodzi doktorant.

Telefoniczne leczenie raka

Największą innowacją proponowaną przez naukowców jest zmiana sposobu świadczenia opieki chirurgicznej, zwłaszcza w onkologii. Pierwszym krokiem ma być… opieka telemedyczna. Tu się trochę amerykańscy naukowcy spóźnili, bowiem na ten pomysł dwa lata temu wpadło polskie Ministerstwo Zdrowia. Najwyraźniej jednak amerykańcy naukowcy nie sprawdzili, do czego prowadzi ta praktyka.

Telemedycyna jest doskonałym sposobem na zmniejszenie wpływu chirurgii onkologicznej na klimat – oświadczył Victor Agbafe. Na klimat z pewnością, gorzej z telefonicznym leczeniem raka. – Podczas pandemii wszyscy korzystaliśmy z wirtualnej opieki i jeśli zdołalibyśmy uczynić to rutynowym aspektem opieki onkologicznejw okresie przedoperacyjnym i pooperacyjnym, udałoby nam się zmniejszyć wpływ świadczenia opieki na klimat oraz uczynić ją wygodniejszą dla pacjentów – dodał.

Nowa medycyna

Trzeba przyznać – coś w tych pomysłach jest na rzeczy.

Diagnozowanie nowotworów przez telefon i leczenie bez użycia nowoczesnego sprzętu to dość innowacyjna koncepcja. A badacze proponują też wyeliminowanie części „niepotrzebnych skanów, testów i procedur”. Wśród niepotrzebnych procedur wymieniają np. stosowanie podtlenku azotu, czy gazu rozweselającego, popularnego w USA przy drobnych znieczuleniach. W końcu kiedyś lekarze skutecznie operowali w ogóle bez znieczulenia. Przywiązywało się delikwenta sznurem do stołu operacyjnego i już. A jacy szybcy byli wtedy chirurdzy – szast-prast i taki guz piersi wycięty.

– Naszym celem powinno być odejście od tych najbardziej rażących winowajców i skupienie się na dokonywaniu lepszych wyborów dotyczących tego, jakiego leku używamy, a także w jaki sposób go używamy – grzmią autorzy publikacji.

Z ich wywodów wynika, że takimi winowajcami mogą być chirurdzy. A przecież po odpowiednich szkoleniach będą mogli w trakcie operacji wrzucać waciki i chusty do odpowiednich koszy, co z całą pewnością poprawi klimat. Pacjent na stole poczeka. W końcu są ważniejsze sprawy od jego zdrowia i życia.

I po co używać nowoczesnych robotów, laserowych noży i tego typu „wynalazków”, które tylko produkują dwutlenek węgla, skoro można używać prostszych narzędzi, odpowiednio standaryzowanych? Przecież taki chirurg może przynieść z domu nóż do steków. Odpowiednio naostrzony przetnie powłoki brzuszne. A jak się okaże, że potrzebne są bardziej precyzyjne narzędzia, to pożyczy szydełko od żony. Jedno i drugie będzie wielokrotnego użytku. Dobry lekarz sobie poradzi. Względnie poprosi inny szpital o dostawę. Umierający mu na stole (koniecznie oświetlonym światłem słonecznym, żeby było taniej) pacjent z pewnością poczeka.

Może niedługo amerykańscy naukowcy dojdą do wniosku, że strzykawek czy igieł też można używać razy. Wszak pojawiają się już propozycje (choć nie w USA), żeby nie dezynfekować miejsca wkłucia igły przy pobieraniu krwi. Fakt, zaprzestanie takiej dezynfekcji w skali globu to spora oszczędność wacików i spirytusu salicylowego.

Albo taki łańcuch dostaw. Po co specjalistyczne fabryki produkujące wyspecjalizowane narzędzia chirurgiczne, w dodatku rzadko używane. Pozostaje poczekać na zakładanie przyszpitalnych kuźni. Chociaż nie – kuźnie też emitują dwutlenek węgla. To może zakłady ostrzenia noży? Osełka do ostrzenia będzie ekologiczna.

A najlepiej to w ogóle przestać operować ludzi. To dopiero będzie oszczędność energii i ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. W końcu każdy musi umrzeć, to nieuniknione. Po co więc truć planetę, skoro i tak delikwent umrze. To tylko kwestia czasu. Pozostaje poczekać, aż amerykańscy naukowcy dojdą do wniosku, że obecnie cała medycyna jest całkiem bez sensu i ratowanie życia ludzi jest nieekonomiczne i szkodliwe dla planety.

Źródło: Najwyższy Czas!

Śledź nas na:

Czytaj:

Oglądaj:

2 KOMENTARZE

Subskrybuj
Powiadom o

2 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
grom52
12.05.2022 22:12

Tylko jedno pytanie. Jak to możliwe, że tacy debile kończą studia medyczne i zostają lekarzami ?!?!?!

reklama spot_img

Ostatnio dodane

Sikorski, ambasadorzy i biurwy z kraju

Jana Kulczyka już nie ma z nami, ale Radek nie tylko jest, ale i wrócił na swoje dawne stanowisko...

Przeczytaj jeszcze to!

2
0
Podziel się z nami swoją opiniąx