Obecna sytuacja i spór o reparacje to wina samych Niemiec, które nie dopuściły do podpisania traktatów pokojowych. To może mieć wielkie znaczenie dla polskich żądań reparacji wojennych.
Od kiedy w Polsce władzę przejęło Prawo i Sprawiedliwość, Niemcy mają z Warszawą poważny problem – nie realizuje już bez szemrania ich interesów. To dla Berlina tak szokująca postawa, że nie mieści się wprost w głowach tamtejszych polityków, ekspertów czy dziennikarzy. Coraz częściej dają temu wyraz. „Łatwy w hodowli” Tusk robi co może, ale Niemcy wciąż muszą rozmawiać z Morawieckim i Kaczyńskim, a nie z Donaldem. To frustruje.
„Dziś Kaczyński próbuje działać z pozycji siły. Strona niemiecka nie może sobie z tym poradzić, ponieważ jest przyzwyczajona do tego, że partnerzy z Europy Wschodniej grają według ich zasad. Dlatego teraz pośrednio stawką jest przyszłość Unii Europejskiej i jej reguły gry” powiedział w wywiadzie udzielonym „Maerkische Oderzeitung” prof. Felix Ackermann.
„Maerkische Oderzeitung”, rozmawiałaz prof. Felixem Ackermannem o polskich żądaniach reparacji wojennych. Co ciekawe profesor stwierdził, że Niemcy są poniekąd sami sobie winni, gdyż po konferencji poczdamskiej w 1945 roku, nie doszło do konferencji pokojowej. W dodatku, podczas negocjacji „dwa plus cztery” w 1990 roku „Republika Federalna Niemiec robiła (…) wszystko, aby nie poruszać kwestii zaległych żądań Polski, Grecji i wielu innych okupowanych przez Niemcy krajów”.
Polska była wtedy głównie zainteresowana uregulowaniem kwestii granicy na gruncie prawa międzynarodowego, którą RFN pozostawiała do tego czasu otwartą
Niemcy są sami sobie winni
Jak na Niemca, profesor trzeźwo ocenił swój kraj mówiąc, że Niemcy celowo nie dopuściły do konferencji pokojowej i w tym przypadku polityka niemiecka „zawsze była nacjonalistyczna, bo maksymalizowała własne korzyści i minimalizowała koszty”.
– Z jednej strony strona polska słusznie kwestionuje, czy ta decyzja została podjęta z własnej woli, ponieważ Polska była państwem satelickim Związku Radzieckiego i zostało to wymuszone w wyniku drugiej wojny światowej – podkerśla prof. Felix Ackermann.
Ackermann zauważa także, że potomkowie tych, którzy zginęli w masowych strzelaninach, w przeciwieństwie do ofiar Holokaustu czy byłych więźniów obozów koncentracyjnych, nigdy nie otrzymali odszkodowań. Podkreśla także, że „Gdyby niemieccy decydenci rzeczywiście zdali sobie w pewnym momencie sprawę z pełnego wymiaru niemieckich zbrodni w Polsce, zastanowiliby się, w jakiej formie uznajemy je jako państwo i społeczeństwo. Wobec Izraela z tej odpowiedzialności wyrosło ważne porozumienie, wobec Polski – nie”.
Oczywiście – ma rację. Dopóki ster rządów w Polsce trzymały partie w taki czy inny sposób uwieszone na niemieckiej klamce, Niemcy mogli spać spokojnie, wiedząc, że nigdy nie zostaną skonfrontowani z żądaniami reparacji wojennych. Rządy PiS zmieniły sytuację i wyraźnie przeraziły Berlin. Być może to w tym strachu należy szukać nieustannych ataków Niemiec na Polskę, trwających praktycznie od 2015 roku.
Walka o reparacje od Niemiec to walka o gigantyczną stawkę, Niemcy zdają sobie sprawę, że przestają rozdawać karty, a to może się odbić na ich pozycji i na przyszłości całej Unii. Przynajmniej zdaniem prof. Ackermanna. Jeśli ma rację, to można się spodziewać, że Niemcy zrobią absolutnie wszystko, byle tylko swoją dominującą pozycję utrzymać. A kiedy Niemcy są gotowi na wszystko, oznacza to zawsze katastrofę dla całego świata.
Jak najbardziej naleza sie Polsce odszkodowania przeciez to byla tragedia jakiej wspolczesny swiat nigdy nie doznal.