Farciarze będą się cieszyć na wakacjach długimi czerwcowymi wieczorami, ciepłą wodą w jeziorach i możliwością obozowania w lesie. Pechowcy będą mieli wakacje we wrześniu z wieczorami w hotelu i porannym grzybobraniem zamiast ogniska nad jeziorem. Oto nowy pomysł na wakacje.
Dwuletnia pandemia, a zwłaszcza wprowadzone przez rząd w 2020 roku lockdowny i obostrzenia, mocno uderzyły w gospodarkę, doprowadzając wielu przedsiębiorców na skraj bankructwa (albo i do bankructwa). Skutki polityki rządu odczuła zwłaszcza branża hotelarska i turystyczna, która została praktycznie pozbawiona dochodu. Pandemia mocno uderzyła po kieszeni także samorządy w gminach żyjących z turystyki. Dlatego teraz proponują one zmianę terminu wakacji.
Podczas spotkania założycielskiego Stowarzyszenia Gmin Górskich Rzeczypospolitej Polskiej padła propozycja przedłużenia wakacji od 15 czerwca do 15 września. Nie oznacza to trzymiesięcznych wakacji, tylko podzielenie „normalnych wakacji” na dwumiesięczne turnusy na zasadzie analogicznej jak ma to miejsce w przypadku ferii zimowych. W ten sposób dzieciaki z jednego regionu miałby wakacje od 15 czerwca do 15 sierpnia, a z innego od 15 lipca do 15 września.
Będzie lepiej?
Samorządowcy uważają, że takie wydłużenie wakacji byłoby korzystne i dla wypoczywających, i dla biznesu turystycznego, który z kolei wcale nie ukrywa, że w wydłużeniu okresu wakacyjnego chodzi o finansowy zysk branży. Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że większość krajów europejskich okres letniego wypoczynku ma wydłużony i rozłożony na poszczególne regiony danego państwa. Podnoszą, że zastosowanie podobnego rozwiązania będzie korzystne także dla wypoczywających w Polsce turystów, np. zmniejszy obciążenie turystycznych miejscowości, które w okresie letnim przeżywają prawdziwe oblężenie (kto chociaż raz spróbował przespacerować się po zakopiańskich Krupówkach, wie, o czym mowa). Zwracają uwagę, że nawet podróżowanie będzie łatwiejsze, bo zmniejszą się korki na drogach dojazdowych i obłożenia pociągów. W dodatku wszystko to będzie skutkować… spadkiem cen, bo hotelarze będą mieli mniejsze obłożenie, za to dłużej. W ten ostatni argument akurat trudno uwierzyć, bo rodzice niezależnie od miesiąca wakacji, coś ze swoimi dziećmi będą musieli zrobić, więc tak czy inaczej, dzieci na różne obozy i kolonie wyjadą.
Ministerstwo jest na tak
Pomysł spotkał się z aprobatą Ministerstwa Sportu i Turystyki. Wiceminister Andrzej Gut-Mostowy stwierdził już, że chociaż nie ma konieczności wydłużania terminu wakacji, pomysł wart jest rozważenia, ale także, że zmiany w wakacyjnym terminarzu wymagały korelacji kilku resortów m.in. edukacji i kultury.
Sorry, taki mamy klimat
Zdaje się, że pomysłodawcy plus pan minister nie wzięli pod uwagę tylko jednego czynnika – szerokości geograficznej Polski. A ta sprawia, że dzieciaki wyjeżdżające w czerwcu i w lipcu będą miały znacznie dłuższy dzień, większe szanse na ciepłe wieczory i ładną pogodę, niż te z sierpnia i września, kiedy dzień jest już krótszy, a poranki i wieczory po prostu chłodne. Zapomnieli też, że pomiędzy dwoma tygodniami ferii zimowych a dwoma miesiącami wakacji letnich, jest jednak istotna różnica. Kto by jednak się przejmował takimi „drobiazgami”, kiedy w grę wchodzą pieniądze?
Źródło: Najwyższy Czas
A może być gorzej!?
Wszystko to podatki, podatki i… podatki!
“Tu jest pies pogrzebany”
Wszystko rozbija się o wszelkie podatki!
Naprawdę
Na pewno!