Polska tak się boi obchodów 80 rocznicy ludobójstwa popełnionego przez Ukraińców, że właściwie nie wiadomo, jak te obchody będą wyglądały. Jedyna informacja pochodzi od Episkopatu Polski, który będzie się jednał z Episkopatem Ukrainy. I ukraińskim kościołem greckokatolickim. Tym samym, którego kapłani święcili widły i siekiery do „rezania Lachiv” i który nigdy za to nie przeprosił.
Na początek kilka faktów. Ludobójstwo dokonane przez Ukraińców z UPA oraz pomagających im cywilów wcale nie miało miejsca tylko w 1943 roku. Zaczęło się w 1939 roku i trwało jeszcze po kapitulacji III Rzeszy. Kumulacja nastąpiła 11 lipca 1943 roku, kiedy w skoordynowanej akcji zostało napadniętych 100 polskich miejscowości. Tylko w tym jednym dniu Ukraińcy bestialsko wymordowali ok. 10 tys. osób. W całej rzezi zamordowali ok. 200 tys. Polaków. Dziś Ukraina największym zbrodniarzom odpowiedzialnym za to ludobójstwo stawia pomniki, a wskazywanie na zbrodniczą działalność UPA na Ukrainie jest karane więzieniem. W dodatku Ukraina wprost uzależnia zgodę na przeprowadzenie ekshumacji zamordowanych Polaków, od… postawienia przez Polskę pomników upowskim zbrodniarzom. Nie ma żadnych wątpliwości, że szef ukraińskiego IPN, Anton Drobowycz nie odważyłby się postawić takiego żądania, gdyby nie było ono zgodne ze stanowiskiem ukraińskiego MSZ i prezydenta Zełenskiego. Tymczasem polski IPN i polski MSZ potrzebowały aż tygodnia, żeby odnieść się do skandalicznego żądania Ukraińców.
Co oni mają w głowach
IPN w oficjalnym oświadczeniu usprawiedliwił się grzecznie, że przecież to nie polskie władze dokonały dewastacji pomników UPA, a tablice pamiątkowe na grobach zostały odtworzone. No i opowiedział o „pojednaniu”, którego wyrazem było porządkowanie zaniedbanych polskich cmentarzy położonych na zachodzie Ukrainy w pobliżu granicy z Polską.
Zupełnie inaczej zachował się wiceminister kultury Jarosław Sellin, który wypowiedź Drobowycza zwyczajnie bagatelizuje i twierdzi, że oburzeni za bardzo się nią przejmują. – Ukraiński IPN to jest bardzo mały urząd, a szef tego IPN-u w hierarchii władzy państwa ukraińskiego to jest postać na bardzo niskim szczeblu. Za bardzo się przejmujemy jego słowami – powiedział Sellin w Polskim Radiu 24. – Powinniśmy się raczej koncentrować w tej sprawie na przywódcach państwa ukraińskiego. Zarówno wypowiedzi prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Polsce, jak i przewodniczącego parlamentu ukraińskiego w tej sprawie były bardzo twarde i dobre perspektywiczne – dodał wiceminister kultury.
Niezwykle to interesujące, bo obaj panowie także nie odstąpili ani na krok od dotychczasowego stanowiska Ukrainy i nic w ich słowach nie wskazało, że kiedykolwiek to nastąpi. Występując w polskim sejmie Rusłan Stefanczuk, przewodniczący ukraińskiego parlamentu powiedział tylko: – Rozumiemy wasz ból po stracie swoich najukochańszych. Wszystkim rodzinom i potomkom ofiar ówczesnych wydarzeń na Wołyniu składam wyrazy szczerego współczucia i wdzięczności za podtrzymywanie światłej pamięci o swoich przodkach. Pamięci, która nie wzywa do zemsty ani nienawiści, ale służy jako ostrzeżenie, że nic takiego nigdy więcej nie powtórzy się między naszymi narodami. (…)Razem musimy zdać ten niełatwy, ale wyjątkowo niezbędny egzamin, aby formuła wybaczamy i prosimy o wybaczenie, uzyskała prawdziwy sens i praktyczny wymiar. Wspólnie odnajdziemy prawdę i dokonamy sprawiedliwej oceny.
Nie wiadomo skąd politycy wysnuli wniosek, że przemówienie Stefanczuka to zapowiedź zgody na ekshumacje. Nic takiego nie zapowiedział. Przeciwnie – słowa o wspólnym poszukiwaniu prawdy można odczytać raczej jako zapowiedź zgody po spełnieniu ukraińskich warunków.
Słudzy Ukrainy
Tymczasem minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau już pod koniec maja wyraził polskie stanowisko w kwestii obchodów 80 rocznicy ludobójstwa popełnionego przez UPA i jej pomocników. W największym skrócie można je podsumować tak: musimy obchodzić pamięć tragedii na Wołyniu ale tak, żeby się Ukraina nie poczuła urażona.
Polski minister spraw zagranicznych tak bardzo boi się o samopoczucie Ukrainy, że nie użył ani słów „rzeź wołyńska” ani „ludobójstwo”. – Zbrodnia wołyńska jest tragedią, która do dzisiaj dotyczy naszej polskiej świadomości. Ona nadal pozostaje z nami. Nie ulega wątpliwości, że należy dołożyć wszelkich starań, by w sposób jak najbardziej konkluzywny upamiętnić ofiary tej tragedii. Do tego trzeba współpracy obu stron, polskiej i ukraińskiej – powiedział. „Konkluzywne obchody”? Czyli jakie? Do jakich to wspólnych wniosków z Ukrainą w kwestii ludobójstwa chce dojść pan minister?
Ostatnio stwierdził, że liczy iż Ukraińcy zrobią wszystko, żeby zgodnie z naszą wrażliwością te ofiary rzezi wołyńskiej zostały odpowiednio upamiętnione, a ich pamięć uszanowana po obydwu stronach Bugu i że nastąpi to przed przyjęciem Ukrainy do Unii Europejskiej.
Tak. Z pewnością do tego dojdzie i będzie to warunek przyjęcia Ukrainy do Unii. Na pewno.
Polska tak się boi obchodów 80 rocznicy ludobójstwa popełnionego przez Ukraińców, że na dwa tygodnie przed rocznicą właściwie nie wiadomo, jak te obchody będą wyglądały. Nie ma i nie będzie (przynajmniej w tym roku) żadnego muzeum upamiętniającego polskie Kresy, żadnego instytutu naukowego zajmującego się tą częścią naszej historii, żadnego pomnika. Nic. Nie ma informacji, by np. w południe 11 lipca we wszystkich miastach w Polsce zawyły syreny. Jedyna informacja pochodzi od Episkopatu Polski, który będzie się jednał z Episkopatem Ukrainy. I ukraińskim kościołem greckokatolickim. Tym samym, którego kapłani święcili widły i siekiery do „rezania Lachiv” i który nigdy za to nie przeprosił.
Wiadomym jest że nie będzie żadnego patronatu nad Rzezią Wołyńska ze strony państwa polskiego Duduś podał komu będzie patronował. To my musimy wziąść sprawy w swoje ręce na nikogo nie licząc . Rządowe pachołki żydowskimi sprawami szybko się zajmują. Kwiat lnu to symbol Wołynia , Warszawski Gazeta powinna dołączyć do każdego numery symboliczny Kwiat Lnu . Ja osobiście jestem w stanie zapłacić każdą cenę.
Będąc w Unii już pozbyliśmy się de facto suwerenności.Tyle że polityka polskich pseudo elit i to z każdej opcji będącej u władzy to nic innego jak państwo kolonialne a w gruncie rzeczy zdrada.Mówimy że PRL to było państwo wasalne .Tyle że PRL w latach 80-tych .miał 100 % więcej suwerenności niż to z czym mamy do czynienia dziś a właściwie bardziej jej sam nie chciał niż chciał.Dokumenty i papiery nie płoną i nie kłamią.To co mamy dziś to wypisz wymaluj stan Rzeczpospolitej przed rozbiorowej rządy prostaków ,złodziei i miernot tyle że zrobione na znacznie mniejszym obszarze gdzie obcy ambasadorzy mają charakter nadzorcy casus chociażby dziś ambasadorzy z USA czy niewiele mniejszym Niemiec czy Izraela.Banda zdrajców jest do rozliczenia i bez znaczenia jest która bo każda ani w jakie szaty się przebrała
W 1989 r. część Episkopatu porzuciła owieczki i załapała się do Okrągłostołowej sitwy zdrajców.
I ten smród ciągnie się dziś.
Teraz chcą odprawiać wielką miłość do
neonazistów z USA .
…ma rodzinę nad Dniestrem . mówią . fajno , ze polaki pomagają a wiecie że te ziemie za san nasze . ..napiół se horyłi i kryczy . lachy za san . .na osiedlu już to widać wymalowane sciany na kolor czarny a na ławkach żółty . czyli czarno . żóły lub odwrotnie ..boję się ..