Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski dołączył właśnie do najwybitniejszych “intelektualistów” tzw. koalicji 13 grudnia. I jednym zdaniem pobił Ryśka Petru.
No i mamy. Kolejnego “intelektualistę” w “koalicji 13 grudnia”. Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski w rozmowie z Wirtualną Polską skomentował decyzję prezydenta Andrzeja Dudy o skierowaniu ustawy budżetowej do Trybunału Konstytucyjnego. – Widać wyraźnie, że obóz PiS jest pogubiony. Prezydent próbuje im pomagać, a tak naprawdę pogłębia kryzys prawny w Polsce i chaos. Polacy mogą czuć się zawiedzeni, bo prezydent odbiera im pewną szansę na lepsze jutro. Prezydent poprzez podpis i skierowanie ustawy do TK jest jak Judasz – umywa ręce, by to Julia Przyłębska ostatecznie zdecydowała, czy budżet jest dobry, czy nie – stwierdził Gawkowski. No proszę, – trzy zdania, trzy kłamstwa i jedna głupota. Jeśli bowiem Polacy są zawiedzeni, to działaniami nowej władzy, a chaos został wprowadzony wraz z bezprawnym wprowadzaniem demokracji niedemokratycznymi metodami. Nawet biorąc pod uwagę, że Gawkowski to lewak, to jeśli chodzi o głupotę, to mamy początek roku i mocnego kandydata na głupca roku. Zwłaszcza, że Gawkowski jest doktorem nauk humanistycznych i studiował prawo, a tam na pierwszym roku jest do zdania prawo rzymskie i zazwyczaj jest wymieniany najsłynniejszy proces w dziejach ludzkości. Gawkowski myląc Judasza Iskariotę z Poncjuszem Piłatem, jednym zdaniem pobił legendarnego już Ryśka Petru z jego sześcioma królami i głową psującą się od góry, na której stoi Kaczyński.
A propos sześciu króli. Imiona trzech króli swego czasu podjął się wyliczyć Cezary Tomczyk z Platformy Obywatelskiej. Wymienił Kacpra, Melchiora i… Belzebuba. Szybko sprostował tę pomyłkę, więc odpytujący go dziennikarz nie spadł ze śmiechu ze swego krzesła.
Na szczęście dla siebie panowie nie są sami. Jest więc w Sejmie i Dariusz Joński, który uważa, że Powstanie Warszawskie wybuchło w 1988 roku, zaś stan wojenny został wprowadzony rok później – w 1989 roku. Jest i Iwona Hartwig, która nie wie, czy będzie robiła maturę, zresztą po co jej matura, skoro ma doktorat z życia.
Na ministerialny stołek wróciła Joanna Mucha, która w 2017 r. stwierdziła, że “Program 500 plus wycofał z rynku pracy ćwierć miliarda Polaków i to są głównie kobiety”. Niezła jest z matematyki, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że populacja Polski wynosi ok. 38 mln ludzi.
No i jest Joanna Scheuring-Wielgus, która podczas demonstracji w październiku 2016 r. przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego zaczęła skandować: “Dość dyktatury kobiet”.
I oczywiście były nauczyciel angielskiego (oraz sześciu innych przedmiotów?) i dyrektor liceum ze zdawalnością matury poniżej 50 proc.) Marcin Józefaciuk z KO, twierdzący, że każdy może być posłem, a on w szczególności, bo głosowało na niego 9 tys. osób, zaś zapytany, kto w Polsce sprawuje władzę wykonawczą, wypalił, że Sejm. Bardzo się zdziwił, że nie. Niepewnie oświadczył, że prezydent, a na pytanie kto jeszcze, powiedział pytającemu reporterowi z tabloidu, że go „zastrzelił” i poprosił o „podpowiedź”. Oprócz tej niewiedzy, Józefaciuk ma też “wiedzę”, dzięki której w gronie innych lewackich aktywistów został nominowany do biologicznej bzdury roku.
A to nie koniec, bo patrząc na innych polityków PO, przed tym towarzystwem – europejska kariera. Dość wspomnieć Ewę Kopacz, byłą premier i wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego, która odkryła sposób polowania przez ludzi na dinozaura – wystarczyło odpowiednio długo rzucać w gada kamieniami.
Nic dziwnego, że internauci zaczęli się doszukiwać sensu w reformie oświaty Barbary Nowackiej, której celem jest okrojenie podstawy programowej i zakaz egzekwowania prac domowych, które nauczyciel może będzie mógł zadać, ale których nie będzie mógł oceniać – po prostu trzeba zrównać społeczeństwo z klasą rządzącą. Czyli zepchnąć Polaków w intelektualny dół.