Lekarze z Omska ratujący życie opozycjonisty wykryli truciznę w jego organizmie. Niestety Moskwa przysłała analizy wykluczające zawartość toksyn we krwi Nawalnego.
– Lekarze ze szpitala w Omsku ratujący życie Aleksieja Nawalnego od początku wyszli z założenia, że mają do czynienia z otruciem. Dostali jednak z Moskwy wyniki analiz, które wykluczyły obecność toksyn w organizmie lidera opozycji – taką informację ujawniło radio Swoboda.
Na trop celowego fałszerstwa diagnozy medycznej wpadli dziennikarze niemieckiej telewizji ARD-Mittagsmagazin 25. W nieformalnej rozmowie lekarze omskiego szpitala, dokąd najpierw trafił nieprzytomny Nawalny, przyznali: „wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z otruciem”.
Z tego powodu szpital natychmiast wysłał próbki krwi i moczu pacjenta do wyspecjalizowanego ośrodka badawczego w Moskwie. Jakież było zdziwienie omskich medyków, gdy ze stolicy nadeszły wyniki analiz wykluczające kategorycznie obecność trucizny w organizmie Nawalnego.
Mimo że w Omsku wdrożono kurację atropiną, analogiczną do zastosowanej w berlińskiej klinice Charite, po nadejściu z Moskwy „prawidłowych wyników”, lekarze otrzymali polecenie przerwania terapii.
Zaprzestali podawania antidotum, a wtedy stan chorego uległ pogorszeniu.
Niestety, jak dotąd niemieckiej telewizji nie udało się ustalić, który z moskiewskich instytutów badawczych dopuścił się fałszerstwa i na czyje polecenie.