Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson powiedział w czwartek, że rząd jest zaniepokojony rosnącą w kraju liczbą zakażeń indyjskim wariantem koronawirusa i nie wyklucza żadnych działań w związku z tymi infekcjami.
W środę podano, że pod koniec kwietnia były cztery jednostki samorządu terytorialnego w Anglii, w których indyjski wariant odpowiada za ponad połowę wszystkich nowych zakażeń. Najpoważniejsza sytuacja jest w Bolton oraz w Blackburn i Darwen w północno-zachodniej Anglii. W skali całego kraju indyjski wariant odpowiadał pod koniec kwietnia za 6 proc. wszystkich zakażeń.
“W tej chwili jest bardzo szeroki zakres opinii naukowych na temat tego, co może się wydarzyć. Chcemy się upewnić, że podejmujemy teraz wszystkie roztropne, ostrożne kroki, które możemy podjąć, więc dziś odbywają się spotkania, aby dokładnie rozważyć, co musimy zrobić” – powiedział Johnson podczas wizyty w hrabstwie Durham w północno-wschodniej Anglii.
Zapytany, czy możliwe są lokalne restrykcje, brytyjski premier odparł, że istnieje szereg rzeczy, które rząd może zrobić, w tym masowe testowanie na tych obszarach, i niczego nie wyklucza.
“W tej chwili nie widzę niczego, co by odwodziło mnie od myśli, że będziemy w stanie wszędzie pójść naprzód w poniedziałek, a później 21 czerwca, ale mogą być rzeczy, które będziemy musieli zrobić lokalnie i nie zawahamy się tego zrobić, jeśli takie będą rady, które otrzymamy” – podkreślił Johnson.
Na poniedziałek zaplanowany jest trzeci z czterech etapów wychodzenia z lockdownu w Anglii, zaś 21 czerwca mają być całkowicie zniesione restrykcje wprowadzone z powodu epidemii.
W czwartek odbywa się nadzwyczajne posiedzenie SAGE, naukowej grupy doradczej ds. sytuacji kryzysowych poświęcone indyjskiemu wariantowi koronawirusa. Kilkoro jej członków wypowiadając się w środę i w czwartek w mediach wskazało, że nie wiadomo, czy jeśli liczba zakażeń indyjskim wariantem będzie rosła, to plany znoszenia restrykcji będą mogły być zrealizowane.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ ap/