Ewa Wrzosek to prokurator, która jeszcze w ubiegłym roku wszczęła śledztwo w sprawie decyzji o przeprowadzeniu wyborów korespondencyjnych 10 maja. W efekcie to wobec niej wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Zamknięto je co prawda po kilku godzinach, jednak Wrzosek została skierowana do pracy w prokuraturze odległej o 310 km od jej domu.
Teraz prokurator w rozmowie z dziennikarzami Onetu nie kryje satysfakcji z raportu NIK na temat nieprawidłowości podczas organizowania korespondencyjnych wyborów prezydenckich.
– Śledztwo, które wszczęłam w kwietniu ubiegłego roku, dotyczyło de facto skutków podejmowanych działań, a mających na celu przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych w Polsce. Tymi skutkami najprawdopodobniej było spowodowanie zagrożenia życia i zdrowia, nas, obywateli, osób, które w wyborach miały uczestniczyć – mówiła na antenie.
– Wszczynając śledztwo, dysponowałam tylko wstępnymi ustaleniami. Opierałam się na ogólnodostępnych informacjach, na przykład Towarzystwa Lekarzy Epidemiologów, Rzecznika Praw Obywatelskich czy też Państwowej Komisji Wyborczej, z których wówczas jednoznacznie można było wysnuć wniosek, że podejmowanie różnego rodzaju działań, mających na celu przeprowadzenie wyborów, taki skutek zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi może spowodować – dodała.
– Przypuszczam, że wielu prokuratorów w mojej sytuacji nie miałoby żadnych wątpliwości, żeby zarzuty przekroczenia uprawnień, działania na szkodę interesu publicznego takim osobom stawiać – stwierdziła Wrzosek. – Niestety definicja państwa mafijnego, począwszy od przejęcia Trybunału Konstytucyjnego w Polsce, potwierdza, że prawo w Polsce przestało obowiązywać – oceniła. – Mamy całkowita uznaniowość, jeżeli można kwestionować orzeczenia sądów, stwierdzając, że są one bezprzedmiotowe, jeżeli można uznawać, że wyroki europejskiego Trybunału Sprawiedliwości czy Europejskiego Praw Człowieka nas nie dotyczą – wymieniła.
Źródło: Onet