W ubiegłym tygodniu media zelektryzowała wiadomość, że Donald Tusk zamierza wrócić do polskiej polityki.
– Mam poczucie, że trzeba znowu zainwestować wszystko, co tylko można, żeby wolność, czy demokracja, czy przyzwoitość w życiu publicznym nie była tylko marzeniem, ale żeby znowu stała się faktem. Mentalnie, emocjonalnie, życiowo jestem gotów podjąć każdą decyzję żeby pomóc odwrócić ten bardzo niebezpieczny moim zdaniem dla Polski bieg spraw – powiedział Donald Tusk na antenie TVN 24.Były premier dodał przy tym, że ma „wielką potrzebę spełnienia pewnego celu, jakim jest przywrócenie ładu demokratycznego w Polsce i tego ładu wolnościowego”.
Dziennikarze odebrali te słowa jako wiążącą polityczną deklarację. Sęk w tym, że w „powrót Tuska” nie wierzą politycy, nawet ci związani z Platformą Obywatelską. „Powrót Tuska” ma być jedynie „tematem ogórkowym”.
– Donald dokładnie wie, kiedy i co powiedzieć, albo napisać tweeta, żeby było o nim głośno. Był długi weekend, nic się nie działo, szukano „potwora z Loch Ness, albo „białego konia”. Wystąpił Tusk, media zaczęły tym grzać. Takich jego „powrotów” będzie jeszcze parę z pewnością – mówił jeden z nich w rozmowie z Polską Agencją Prasową.