Berlin twierdzi, że nie boi się Rosji, dlatego Niemcy nie potrzebują amerykańskich baz. Nie chce jednak ich przenosin do Polski w trosce o przyszłość Ameryki. „Nie chcę, ale muszę?” W każdym razie tak brzmi pokrętna reakcja rządu Angeli Merkel na zapowiedź redukcji amerykańskiego kontyngentu.
Pokrętniej już nie można. Tak należy skwitować zamieszanie na niemieckiej scenie politycznej i w środowiskach eksperckich, po zapowiedzi wycofania części amerykańskich żołnierzy z tamtejszych baz.
Jak wskazują rezultaty badań socjologicznych cytowanych przez Deutsche Welle, Niemcy są nastawieni antyamerykańsko, co równie mocno wpływa na berlińskich polityków. Od postkomunistycznej lewicy, przez socjaldemokrację i zielonych, po konserwatystów z CDU/CSU.
Wszędzie rozlegają się wezwania; Yankee go home! Szczególne przerażenie sytych Niemców budzi obecność nad Renem magazynów z bombami termojądrowymi USA.
Tak było do chwili, gdy z amerykańskich mediów uciekła informacja o tym, że Biały Dom chce zredukować swoje oddziały. Wtedy niemieckie protesty najpierw ucichły, jak makiem zasiał, a potem zamieniły się w oburzenie. Dlaczego? To najtrudniej zrozumieć czytając pokrętne tłumaczenia polityków rządzącej koalicji.
– Dla naszego bezpieczeństwa amerykańscy żołnierze nie są tak ważni – powiedział deputowany Bundestagu z klubu CDU/CSU Roderich Kiesewetter. Dodał zaraz, że „ich nieobecność podważy znaczenie Niemiec jako strategicznego partnera USA”.
Dyrektor Federalnej Akademii Polityki Bezpieczeństwa twierdzi z kolei, że Berlin nie boi się rosyjskiego zagrożenia. Jak mówi Ekkehard Brose, „przerzucenie garstki żołnierzy USA do Polski nie ochroni wschodniej flanki NATO”. Z drugiej strony, „gdyby Waszyngton przeniósł do Polski broń jądrową, zagrożenie konfrontacją z Moskwą, wzrosłoby znacząco”.
Natomiast federalny minister-koordynator współpracy Niemiec z NATO podkreśla, że Amerykanie zaszkodzą sami sobie. – To u nas armia USA ma w Europie największy szpital, logistyczny węzeł lotnisk o światowym zasięgu oraz punkt dowodzenia operacjami antyterrorystycznymi na Bliskim Wschodzie i Afryce – dodał.
Jednak istotę niemieckiego problemu z wojskową obecnością Stanów Zjednoczonych najtrafniej wyjaśnił militarny ekspert CDU. Jürgen Hardt powiedział, że „plan ewakuacji żołnierzy do Polski to polityczna zemsta Donalda Trumpa. Biały Dom mści się za to, że Berlin kupuje rosyjski gaz i zbyt wolno zwiększa budżet obronny do progu 2 proc. wymaganego przez NATO”.
Jednak kluczową przyczyną, dla której Waszyngton powinien wycofać decyzję, jest konieczność „wspólnej europejsko-amerykańskiej reakcji militarnej na zagrożenie wywołane globalną ekspansją Pekinu”.
Innymi słowy, Berlin nienawidzi Trumpa, ale potrzebuje jego armii, żeby obroniła Niemcy przed Chinami, bo Rosji się boi.