Piotr Szubarczyk
Wielu polityków i publicystów na świecie próbuje sobie przypomnieć, kiedy zaczęła się na dobre agresja posowieckiej Rosji i kto na Zachodzie jest temu najbardziej winien. Najczęściej w tym kontekście wymienia się Niemcy i jest to niewątpliwie prawda. Niemcy – jak powiedział ostatnio Jarosław Kaczyński – nie są taką potęgą, za jaką ich mamy. Rosja jest im potrzebna jako „szczudła” do budowania potęgi…
Druga prawda jest taka, że od roku 2017 Rosja deklaruje jawnie gotowość do agresji, do rekonstrukcji swego imperium z czasów sowieckich, ale nikt na to na Zachodzie nie reagował, rozzuchwalając czerwonego pułkownika Putina.
Pięć lat temu Moskwa świętowała hucznie 72-lecie „pokonania faszyzmu”. Dień Pobiedy 9 maja to coroczna wielka sowiecka orgia propagandowa, która się kiedyś rozgrywała w Sowietach (pamiętne parady wojskowe na Placu Czerwonym i pamiętne Urrrrrra!) i rozgrywa się także w dzisiejszej Rosji. W roku 2017 przybrała jednak szczególnie agresywne formy, które Zachód zlekceważył. Propaganda rosyjska przygotowała specjalnie na tę okazję „logo”, które rosyjscy „patrioci” przyklejali sobie na szyby samochodów (tak jak dziś złowrogie Zetki). To „logo” było wyjątkowo prymitywne, wręcz chamskie, w typowo sowieckim stylu. Żaden obywatel cywilizowanego świata czegoś takiego nie przykleiłby na szybę swego samochodu, Moskal tak… „Logo” przedstawiało sylwetki dwóch ludzików. Jeden ludzik miał zamiast głowy hitlerowskiego hakenkrojca i dał się gwałcić od tyłu drugiemu ludzikowi, który zamiast głowy z czerepem i z mózgiem, miał sierp i młotek! Sierp to czaszka, młotek to mózg… Poniali?
Głupota tego pomysłu polegała na tym, że Moskale sami przyznawali, że byli równi sposobem myślenia i prymitywizmem hitlerowcom (jedni i drudzy nie mieli mózgu…), tylko mieli większą siłę (dzięki bezpłatnej pomocy Zachodu…) i wygrali…
Do tego, jak zwykle, było dodane znane sowiecko-rosyjskie fałszerstwo historyczne: 1941-1945. Wojna zaczęła się w roku 1941, a nie w 1939! No pewnie! II wojna światowa zaczęła się od zdrady wiernego sojusznika sowieckiego przez Hitlera. Atak niemiecki na Polskę, Francję, Wielką Brytanię, wspierany przez Sowiety, to jeszcze nie była wojna!
Po wojnie w całym Związku Sowieckim wywieszano wielkie napisy „Nigdy więcej wojny” a złowieszcze państwo Stalina, Chruszczowa i innych Breżniewów przedstawiano jako „miłujące pokój”. Takie same napisy wisiały na specjalnie zachowanych fragmentach zniszczonych wojną murów w państwach podporządkowanych Sowietom. Pamiętamy na przykład taki wielki napis w Gdańsku, przy Motławie.
Agresywny ludzik z roku 2017 był zewnętrznym, zlekceważonym poza Rosją, sygnałem propagandowym. Zapowiedzią, że posowiecka Rosja „może powtórzyć”, czyli uderzyć raz jeszcze, by odbudować Związek Sowiecki! Właśnie jesteśmy tego świadkami na Ukrainie!
Propagandowej agresji Rosji w roku 2017 towarzyszyło kłamstwo tak bezczelne, że również zostało wyśmiane i nikt tego na Zachodzie nie komentował. W lutym 2017 roku poseł Nikołaj Ziemcow ogłosił w Dumie, że w tzw. „wielkiej wojnie ojczyźnianej” 1941-45 (tak Związek Sowiecki nazywał II wojnę światową, „zapominając” o jej pierwszych dwu latach) straciło życie 41 mln 979 tysięcy mieszkańców Związku Sowieckiego! 19 mln żołnierzy, 23 mln cywilów, wśród nich 5,76 mln dzieci. Zdumiewająca „precyzja”. Dlaczego dopiero 72 lata po wojnie? Oczywiście, wszystkich zabił Hitler! Przypomnijmy, że Stalin ogłosił śmierć 7 mln sowietów na wojnie z Hitlerem… Przed 2017 rokiem mówiło się o 22 milionach. Dlaczego nikt na Zachodzie nie prostował tych kłamstw? Dlaczego nikt nie cytuje prof. Natalii Lebiediewej z Rosyjskiej Akademii Nauk, która ogłosiła, że tylko w latach 1937-1941 Stalin i jego mordercy zabili 11 mln obywateli własnego państwa?
Kak nada, powtorim… No i powtarzają… A dlaczego ludzik gwałci drugiego ludzika? Rosja to dzika azjatycka cywilizacja brudnej, zwierzęcej siły. To nie jest cywilizacja grecko-rzymska i wyrastająca z niej cywilizacja chrześcijańska! Rosyjski sposób myślenia zakłada, że aby pokonać wroga, trzeba zgwałcić jego kobiety i dziewczynki a mężczyzn i chłopców zarżnąć. I to tyle, monsieur Macron. Ale może podoba się panu ten sposób patrzenia na świat? W końcu między „republikańską” gilotyną a precyzyjnym strzałem w tył głowy nie ma aż tak wielkiej różnicy… Może stąd wynika ta francuska rusofilia? Związek duchowy? No to niech pan teraz pogada przez telefon z Putinem. To wybitny specjalista od wygrywania wyborów…
