Prowokacje na polsko-białoruskiej granicy stają się coraz bardziej niebezpieczne. Świadczą o tym strzały oddane przez Białorusinów do polskich funkcjonariuszy. I nie ma tu znaczenia, że strzelano obok, albo używano ślepej amunicji.
Wiadomo, że chodziło o sprowokowanie polskich żołnierzy i funkcjonariuszy SG. Tymczasem na antenie TVN24, Tusk odnosząc się do tej prowokacji stwierdził, że może to być: kolejna groteskowa gra propagandowa, która ma na celu wmówić nam wszystkim, że prezes PiS Jarosław Kaczyński, jak niepokalany rycerz swoją piersią broni Polski.
Warto przypomnieć, że był już taki łotr, który drwił sobie w chwili podobnego zagrożenia. W listopadzie 2008 roku podczas wizyty śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji ze strony granicy rosyjskiej ostrzelano konwój, w którym poruszał się nasz prezydent. A oto reakcja na ten incydent autorstwa Bronisława Komorowskiego.
W „Sygnałach dnia” na antenie Polskiego Radia powiedział: Jeśli to był zamach, to powiedziałbym: jaka wizyta, taki zamach. No, bo nie trafić z 30 metrów w samochód, to trzeba ślepego snajpera. Szybkie oskarżenie strony rosyjskiej – nie wiadomo, na podstawie jakich przesłanek – niewątpliwie ma i będzie miało wpływ na sytuację polityczną w relacjach między Polską a Rosją.
Półtora roku od tamtego gruzińskiego incydentu, prezydent Lech Kaczyński już nie żył. Zestawiliśmy wypowiedzi dwóch wyjątkowych łotrów i zdrajców, którzy chodzili i chodzą na pasku Berlina i Moskwy. Warto też pamiętać, że tuż po smoleńskim zamachu nad ciałami poległych żółwiki robili sobie Putin z Tuskiem.
Nie wolno nam też zapomnieć roześmianych pysków Komorowskiego i Tuska, którzy nie potrafili zachować powagi nawet w chwili, kiedy na Okęciu lądował samolot z ciałami ofiar tragedii smoleńskiej.
Powrót Tuska do polskiej polityki powinien u każdego Polaku zapalić czerwona lampkę. Pamiętajmy, że ten zdrajca zawsze niesie za sobą śmierć.