W sprawie reformy sądownictwa i uzależnienia wypłaty środków z KPO od rezygnacji z wprowadzonych zmian, Polska nie cofnie się o 10 kroków, ale jest gotowa rozmawiać o uwzględnieniu nowych zapisów. Czego nie rozumiecie?
Rząd najpierw ogłosił sukces w negocjacjach z Komisją Europejską i zaakceptowanie przez nią Krajowego Planu Odbudowy. Potem okazało się, że trzeba jeszcze dopracować szczegóły, a jeszcze później, że Komisja Europejska wstrzymała wypłatę funduszy z KPO, nie wstrzymując jednocześnie obowiązku spłacania od nich przez Polskę odsetek. Z Polski popłynęły zapewnienia, że się nie ugniemy, aż po stwierdzenie, że rozważana jest opcja pozwania Komisji Europejskiej przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który regularnie nakłada na Polskę kary. W międzyczasie ze strony Mateusza Morawieckiego popłynęły zapewnienia, że w sumie to te środki z KPO wcale nie są takie ważne, a ważniejsze są te „zwykłe”, których wypłaty KE nie może wstrzymać. Komisja chyba o tym nie wiedziała, bo zapowiedziała wstrzymanie wszelkich wypłat dla Polski. W związku z powyższym rząd przeszedł od stanowiska „nieoddania ani guzika od munduru” do „negocjacji” z Komisją Europejską. Jeden z architektów Krajowego Planu Odbudowy minister rozwoju i technologii Waldemar Buda, któremu zawdzięczamy nieujawnione do dziś „kamienie milowe” oznajmił więc w zaprzyjaźnionej Telewizji Republika, że: „Wszyscy, po każdej ze stron, powinni sobie zadać pytanie, czy nie warto dzisiaj złożyć broni i dyskutować na argumenty, ale w celu porozumienia”.
– Na pewno chcielibyśmy się porozumieć. Toczą się rozmowy, nawet dzisiaj. Natomiast też nie cofniemy się o 10 kroków, albo nie oddamy pól, które są zarezerwowane dla krajów członkowskich, co wynika z traktatów – oświadczył stanowczo. I od razu dodał: – Dzisiaj jeżeli my nie staniemy ramię w ramię z samą UE przeciwko Rosji, w związku z Chinami i zagrożeniem geopolitycznym w dłuższej perspektywie, i nie będziemy jednym partnerem wobec Stanów Zjednoczonych, (…) będziemy przegrywać – kontynuował wywód w TV Republika.
„Dowcip” polega na tym, że Unia Europejska zaprasza nas do swego „kółeczka” pod warunkiem „pieniądze za unijną wersję praworządności”, który to warunek zaakceptował Mateusz Morawiecki, a wypłatę środków z KPO uzależnia m.in. od kamieni milowych, na które zgodził się pan Buda z panem Pudą, a na które nigdy nie zgodziliby się Polacy, jako że wpędzą ich w autentyczną biedę.
W związku z powyższym premier Mateusz Morawiecki, przyznał, że toczy się kolejna runda uzgodnień związanych z KPO, a „rozmowy mogą uwzględniać nowe zapisy”. Innymi słowy przyciśnięty do ściany polski rząd właśnie się łamie i wiele wskazuje, że w zamian „kosmetyczne ustępstwa” ze strony Brukseli, będzie deklarował spełnienie warunków Komisji Europejskiej.
– Na pewno chcielibyśmy się porozumieć. Toczą się rozmowy, nawet dzisiaj. Natomiast też nie cofniemy się o 10 kroków, albo nie oddamy pól, które są zarezerwowane dla krajów członkowskich, co wynika z traktatów – oznajmił Buda w TV Republika.
Na pewno, być może… Poza tym nikt nie powiedział, że Polska będzie się cofać o 10 kroków. Dziś cofnie się o dwa, jutro o trzy a za miesiąc o siedem i sprawa będzie załatwiona. I pomyśleć, że PiS miał całą pierwszą kadencję, żeby tę sprawę załatwić. Zanim nastała era pandemii, kryzysu, wojny i inflacji.
KPO nie!
Judaszowe srebrniki?!
KPO – to jest: inflacja, dewaluacja złotego, sztuczny pieniądz (tzw. kreacja), cel eko w 90%, dla zielonych + lewicy, biurokracji, administracji, na wyrzucenie w błoto, marnotrawstwo, łapówki, kredyty długoterminowe + długi + pożyczki u niemieckich/unijnych banków… etc.
Reasumując: nie warto.
Zatem po co?!
PiS & PO jedno zło.