W miniony weekend na całym świecie doszło do gwałtownych protestów obywatelskich.
Jak informują agencje, oprócz białoruskich demonstracji przeciwko Łukaszence, w proteście przeciwko władzom wyszły tysiące Pakistańczyków. Wielotysięczne demonstracje sparaliżowały stolicę kraju Karaczi. W ten sposób opozycja okazywała sprzeciw wobec rządu powstałego w wyniku wojskowego zamachu stanu.
Z kolei ulice Santiago wypełniły dziesiątki tysięcy Chilijczyków składających hołd 30 ofiarom śmiertelnym ubiegłorocznych demonstracji na tle ekonomicznym. I tym razem doszło do gwałtownych walk z policją, rabunku sklepów, a nawet podpaleń kościołów, o czym poinformował Głos Ameryki.
Według agencji UPI, pomimo podwójnego stanu wyjątkowego i aresztowań liderów opozycji, wielotysięcznych demonstracji nie zaprzestali mieszkańcy Tajlandii. W Bangkoku nadal trwają uliczne protesty przeciwko dyktatorskim metodom sprawowania władzy przez obecny rząd.
Protesty nie ominęły Europy. W Paryżu, tysiące Francuzów wstrząśniętych brutalnym zabójstwem nauczyciela przez islamistę, żądały uporządkowania polityki imigracyjnej wobec muzułmanów.
Z kolei, według Deutsche Welle, Praga stała się areną walk przeciwników polityki obostrzeń epidemicznych z policją. Aby rozproszyć łamiących normy bezpieczeństwa sanitarnego, policja użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego.