Takiej afery jeszcze w Berlinie nie było! Pod lupą śledczych znalazła się nawet kanclerz Niemiec Angela Merkel. Chodzi o miliony euro!
Czytajcie również: Największy skandal finansowy w historii Niemiec! Zginęły 2 miliardy dolarów!
Specjalna komisja Bundestagu sprawi rolę kanclerz Niemiec Angeli Merkel w skandalu finansowym dotyczącym firmy płatniczej Wirecard.
Jak twierdzi “Der Spiegel” Merkel powinna była wiedzieć o nieprawidłowościach w Wirecard, kiedy w 2019 r. lobbowała w jej sprawie w Chinach.
O sprawie pisaliśmy na CAI24.pl już w lipcu. Media nazywają upadek Wirecard „szwindlem stulecia” i pytają, dlaczego władze latami tolerowały oszustwo?
– Historia niemieckiego biznesu odnotowała wiele bankructw, ale upadek Wirecard jest unikalny – informowało Deutsche Welle.
Wirecard AG to globalny dostawca usług finansowych, czyli transakcyjny pośrednik online, za pomocą kart płatniczych i kredytowych. Do lipca 2020 r. wartość jego akcji była szacowana na 22 mld euro.
Tymczasem Deutsche Welle nazywa operatora firmą wydmuszką. Jak to możliwe? Okazuje się, że koncern zbudował potęgę na pośrednictwie w obsłudze szarej strefy gospodarki. Początkowo do głównych klientów Wirecard należały strony pornograficzne i kasyna online z całego świata.
Dzięki nim w 2000 r. wszedł na niemiecką giełdę, a obroty rosły w niewiarygodnym tempie 30 proc. rocznie. – Praktycznie znikąd powstał niemiecki system płatniczy, co na silnie regulowanym rynku finansowym UE było fenomenem – zastanawia się DW.
Niemniej jednak Wiredcard zdobył zaufanie kojarzone z marką niemieckiego biznesu i unijnymi gwarancjami prawnymi. Znalazł się na szczycie topowego indeksu niemieckiej gospodarki DAX, wypierając z drugiego miejsca Commerzbank. W 2020 r. obsługiwał płatności KLM, Quatar Airlines, Lidla i Aldi.
Władze nie reagowały na kolejne skandale i oskarżenia. Rząd Angeli Merkel powoływał się na pozytywne wyniki audytów Ernst&Young. W tym samym czasie branżowy „Menager Magazine” pytał, co w Wiredcard robi ćwierć miliarda euro niewiadomego pochodzenia?
Niemiecki Urząd Kontroli Finansowej (BaFin) zareagował dopiero na publikacje prestiżowego „The Financial Times”. Szybko okazało się, że koncern od lat fałszuje księgowość. Corocznie wpisywał w aktywy 2 mld euro bez realnego pokrycia.
Spekulacyjna bańka pękła w końcu czerwca. Cena akcji Wirecard wartych 195 euro każda poleciały na łeb na szyję. Śledztwa z paragrafów oszustwo finansowe i wyłudzenia prowadzi kilka organów nadzorczych i państw unijnych.
Niemieckie media pytają, co robił w tym czasie BaFin i dlaczego kontrolą Wirecard latami zajmował się jeden i ten sam urzędnik?