Kartka z polskiego kalendarza: poniedziałek, 8 kwietnia 1861 roku
Piotr Szubarczyk
Wybuch Powstania Styczniowego poprzedziły wielkie manifestacje narodowe Polaków, trwające od roku 1860. W październiku 1861 Rosjanie wprowadzili na terenie Królestwa Polskiego stan wojenny, a w Warszawie biwakowało na ulicach wojsko rosyjskie – zupełnie jak w grudniu 1981! Miał gotowy wzór Jaruzelski, szukając rozwiązań dla pacyfikacji dążeń niepodległościowych Polaków!
Spośród wszystkich manifestacji początku lat 60. XIX w. w pamięci zbiorowej Polaków na długo utkwiła najbardziej zbrodnia na Placu Zamkowym – przed 161 laty. Rosjanie zamordowali wówczas ponad stu manifestantów!
Początek przedpowstaniowych manifestacji i pierwsze od czasów Powstania Listopadowego publiczne wyrażenie przez Polaków uczuć narodowych – to głośny pogrzeb jenerałowej Katarzyny Sowińskiej, wdowy po znanym bohaterze Powstania Listopadowego w Warszawie, rozsławionym przez Juliusza Słowackiego (Sowiński w okopach Woli).
W 30. rocznicę wybuchu Powstania Listopadowego odbyła się wielka manifestacja, podczas której zaśpiewano publicznie po raz pierwszy Boże coś Polskę w nowej wersji. Już nie z refrenem Naszego cara zachowaj nam, Panie! (jak było w hymnie Alojzego Felińskiego z roku 1816), lecz Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!
25 lutego 1861, w 30. rocznicę bitwy o Olszynkę Grochowską, odbyła się kolejna manifestacja, a już dwa dni później od strzałów rosyjskich na Krakowskim Przedmieściu zginęło 5 manifestantów. Pogrzeb Pięciu Poległych, bo tak przeszli do historii Polski (brama nr 1 na Stare Powązki, od ulicy Powązkowskiej, nazywa się Bramą Pięciu Poległych), stał się okazją do wielotysięcznej manifestacji patriotycznej, w której bratali się ludzie różnych stanów społecznych i którą poparli zdecydowanie także warszawscy Żydzi, co miało duże znaczenie moralne, budowało jedność w oporze przeciwko rosyjskiemu despotyzmowi.
Do największej tragedii doszło w poniedziałek 8 kwietnia 1861. Duża grupa wojska rosyjskiego (ponad tysiąc piechoty i jazdy), dowodzona przez generała-bandytę Stiepana Chrulewa, zaatakowała bezbronny tłum warszawiaków, zabijając ponad sto osób! Historia często uczy nas istoty spraw przez analogię. 120 lat później, 3 maja 1982, w tym samym miejscu ZOMO brutalnie rozbiło największą manifestację patriotyczną w Polsce, w stanie wojennym!
Po zbrodni na Placu Zamkowym warszawski Kościół katolicki ogłosił żałobę narodową. Polacy manifestowali tę żałobę poprzez czarny strój i widoczne na wierzchnich okryciach krzyżyki, kobiety także poprzez specjalną biżuterię, na przykład broszki z orłem polskim.
Manifestacje rozlały się także na inne miasta Królestwa Polskiego i dawnych ziem Rzeczypospolitej – na Litwę, Ruś, Galicję.
10 października 1861 w Warszawie odbył się pogrzeb arcybiskupa Melchiora Fijałkowskiego, który znowu dał pretekst do narodowej manifestacji. To właśnie po tym pogrzebie, 14 października, rosyjski namiestnik Królestwa, gen. Karol Lambert wprowadził w Królestwie stan wojenny. Ale Polacy mieli to za nic, już się nie bali. Dzień później, mimo „rygorów stanu wojennego”, jak powiedziałby Jaruzelski, wzięli tłumnie udział w obchodach 44 rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki. Rosyjski atak na demonstrantów był wyjątkowo brutalny, żołdacy wpadali nawet do kościołów i porywali stamtąd ludzi. Z katedry św. Jana wywlekli prawie dwa tysiące wiernych! Na znak protestu Kościół pozamykał na pewien czas wszystkie świątynie warszawskie.
Zbrodnia na Placu Zamkowym jest dziś kompletnie w Polsce zapomniana. „Naród, który nie zna swojej historii, jest jak sierota, który nie zna ojca i matki”… (ks. Piotr Skarga)