Ulubioną metodą politruków ekologicznych jest niszczenie i przyklejanie się do podłogi w różnych miejscach. Pracownicy salonu Volkswagena znaleźli na nich skuteczny sposób.
Ostatnimi czasy ulubionym sposobem „protestowania” tzw. aktywistów klimatycznych jest niszczenie dzieł sztuki, sklepowych półek lub innych obiektów i przyklejanie się w miejscu protestu klejem, najczęściej do podłogi. Aktywiści oblali już zupą pomidorową obraz van Gogha oraz wtargnęli do Muzeum Barberini w Poczdamie, gdzie obrzucili obraz Claude’a Moneta z cyklu „Stogi siana” puree ziemniaczanym. Na szczęście oba dzieła sztuki były chronione szybami. W obu przypadkach aktywistki posmarowały dłonie klejem i przykleiły się do podłogi lub ściany. Oburzonym odpowiedziała aktywistka klimatyczna Carolin Strasz, która oznajmiła: – Znajdujemy się w stanie katastrofy klimatycznej. A jedyne, czego się boicie, to zupa pomidorowa albo puree ziemniaczane na obrazie. Wiecie, czego ja się boję? To, że naukowcy powiedzą, że nie będziemy już w stanie wyżywić swoich rodzin w 2050 roku. Niestety, nie wytłumaczyła, dlaczego inni mają cierpieć z powodu jej fobii, dlaczego nie poddała się jeszcze leczeniu psychiatrycznemu ani nie zdradziła, kto finansuje cyrki urządzane przez takie osobniki jak ona i jej towarzysze.
Jest sposób
Oczywiście, aktywiści są chronieni i bez względu na to, jak wielkich zniszczeń dokonają, włos im z głowy nie spada. Sposób na nich znaleźli pracownicy salonu Volkswagena w Wolfsburgu w Niemczech. Dziewiętnastego października grupa dziewięciu aktywistów z grupy „Scientist Rebel” weszła do tego salonu, jak raz prezentującego samochody marki Porsche. Aktywiści otoczyli samochody i przykleili ręce do podłogi pawilonu. Pracownicy salonu… dali im jeść (aktywiści odmówili spożycia), ale nie dopuścili do nich kolegów z dostawą jedzenia, jakie przyklejonym do podłogi odpowiadało. Aktywiści nie pomyśleli także, że po paru godzinach zachce im się do toalety. Pracownicy nie dali im pojemniczków do wysikania się, a kiedy skończyły się godziny pracy salonu, najzwyczajniej w świecie pogasili światła i poszli do domów, zostawiając przyklejonych do podłogi ekologów bez widowni, wody, jedzenia i co najgorsze – toalety. Uznali, że jak chcą sobie siedzieć przyklejeni, to niech sobie siedzą. Jako że Niemcy oszczędzają energię, aktywiści siedzieli więc w ciemności i chłodzie, co jakiś czas oświetlani latarkami ochrony rutynowo patrolującej obiekt. Oburzeni brakiem zainteresowania i komfortu aktywiści, zaczęli żalić się na złe traktowanie. Protest zakończył się po paru godzinach, kiedy przyklejonym do podłogi aktywistom zaczęły puchnąć dłonie. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził, że mogły się wytworzyć zakrzepy niebezpieczne dla zdrowia. Aktywiści zostali odklejeni od podłogi. Od rzeczywistości odkleili się już dawno temu.
Może to jest metoda na nich? Chcącemu nie dzieje się krzywda, głosi jedna z podstawowych zasad prawa. Kiedy następnym razem przykleją się do podłogi/ściany muzeum, może należy odgrodzić ich aksamitnym sznurem od zwiedzających i zostawić jako część „ekspozycji”? Bez jedzenia, wody i toalety, za to z możliwością oglądania postępów ich siedzenia przez widownię (w końcu na widowni im najbardziej zależy) i z transmisją na żywo. Jedna kamera podłączona do Internetu załatwi sprawę. I nie odklejać. Sami się przykleili, niech się sami odklejają. Najdalej po dwóch takich happeningach, kiedy zostaną sfotografowani zasikani albo stracą dłonie, do których wda się martwica, skończy się ten cyrk.
Źródło
Twitter, Super Express, Tysol, PAP
Cha cha cha…
To m.in. “polityczna poprawność” /PC/; zatem nic im nie zrobią!
Hulaj dusza, piekła nie ma!
Lewica, czyli głupota się cieszy i tryumfuje!
Tak trzymać Niemiaszki
Jak się durna torba boi, że zabraknie jej żarcia, to niech go nie marnuje, bo tą zupą pomidorową i puree ziemniaczanym, które wywaliła na dzieło sztuki, 10 murzynów w Afryce zapełniłoby brzuchyXD
Ja bym im jeszcze podał środki przeczyszczające