Aktywiści BLM „uczcili” Dzień Niepodległości paląc flagi USA i złorzecząc prezydentowi Donaldowi Trumpowi. Największa akcja obrażania uczuć patriotycznych Amerykanów miała miejsce w Waszyngtonie na skwerze im. Black Lives Matter.
W ramach obchodów święta narodowego prezydent USA wygłosił w Białym Domu okoliczności przemówienie. Zapowiedział, że „Ameryka odniesie zwycięstwo nad radykałami organizującymi uliczne zadymy”.
– Pokonaliśmy nazistów, pokonaliśmy komunistów, zwyciężymy również lewaków – tak Donald Trump podnosił rodaków na duchu. Ostrzegł także zadymiarzy z BLM: „nie pozwolę oszalałej tłuszczy niszczyć pomniki, naszą historię i urabiać ideologicznie nasze dzieci”.
W tym samym czasie BLM odpowiedziało własnymi „obchodami” Dnia Niepodległości. Gdy prezydent wygłaszał przemówienie, kilkuset aktywistów zgromadzonych na skwerze nieopodal Białego Domu paliło amerykańskie flagi.
Tłum głośno skandował okrzyki: „Nie faszyzmowi Trumpa” i „Ameryka nigdy nie była wielkim krajem”.
Ideolodzy prowokacji napotkali opór części zgromadzonych, którzy usiłowali zapobiec niszczeniu flag. Jak informują agencje, wśród demonstrantów doszło do starć i pobić przeciwników obrażania narodowych symboli.
W związku z tym prezydent Donald Trump wezwał Kongres do uchwalenia ustawy o odpowiedzialności karnej za niszczenie symboli państwowych USA.
Zapowiedział, że zrobi wszystko, żeby ludzie obrażający „gwiaździsty sztandar” byli karani więzieniem.