Putin twierdzi, że szczyt epidemii minął, a falę zakażeń koronawirusem cechowała bardzo niska śmiertelność. Tymczasem, jak udowadniają rosyjscy statystycy, od marca na Covid-19 umiera dziennie 600 osób.
– Naukowiec rosyjskiego urzędu statystycznego został wyrzucony z pracy za ujawnienie prawdy o liczbie śmiertelnych ofiar epidemii koronawirusa – poinformowało Radio Swoboda.
Stacja przypomina, że według oficjalnych statystyk od początku epidemii w Rosji zmarło 11 tys. osób zarażonych koronawirusem. Tymczasem zwolniony naukowiec potwierdza, że faktyczna liczba ofiar śmiertelnych oscyluje wokół 40 tys. przypadków.
Wyrzucony z Rosstatu (odpowiednik GUS) Alksiej Raksza oparł swoje obliczenia na cząstkowych danych nadchodzących ze szpitali. Ważną rolę odgrywają rozbieżności statystyczne dotyczące ofiar epidemii, jakie występują pomiędzy sprawozdaniami różnych urzędów państwowych.
Dla przykładu, według urzędów stanu cywilnego z powodu „chorób płuc” tylko w czerwcu zmarło 3 tys. osób. Tymczasem Rospotriebnadzor, czyli rosyjski Sanepid poinformował, że na Covid-19 zmarło w tym samym czasie jedynie 229 chorych.
Raksza zgromadził także informacje statystyków z regionów kraju. Naukowcy utworzyli obywatelski ruch sprzeciwu oznaczony hasztagiem dosyć kłamstw. Według zebranych w ten sposób danych poziom śmiertelności w różnych częściach kraju wzrósł od kilkudziesięciu do kilkuset procent.
Na przykład Nowosybirsk odnotowuje od początku epidemii wzrost śmiertelności o 33 proc. Natomiast kaukaska Inguszetia już o 167 proc. Informacje są ukrywane przez rosyjskie władze sanitarne w paragrafie „śmierci ponadnormatywne”.
Jak twierdzi Raksza, jeśli dotychczasowa tendencja zgonów nadal się utrzyma, do końca roku śmiertelnymi ofiarami koronawirusa może paść nawet 100 tys. Rosjan.